HALLOWEEN? NIE, DZIĘKUJĘ!

Możecie się ze mnie śmiać, ale dla mnie Halloween to najgłupsze „święto” z możliwych. Nie obchodziłam, nie obchodzę i obchodzić nie będę. Nie jestem sztywniarą, co więcej, uważam, że jestem bardzo rozrywkową osobą. Nie przekonują mnie jednak świetną zabawą ani duchy, ani demony, ani zombie. Wydrążona dynia? Ok, fajna ozdoba. Nic poza tym. Nie chcę ani nie wyobrażam sobie łączenia śmierci z wampirami, czarownicami i czaszkami. Może, gdyby data obchodzenia Halloween była inna… Ale sorry, po huczmej zabawie w prześcieradle, nie wyobrażam sobie pójścia następnego dnia na cmentarz, żeby zapalić znicz i w skupieniu wspomnieć swoich najbliższych. Nie łączy mi się to razem. Może to kwestia wychowania, że Święto Zmarłych zawsze było poważnym i pełnym skupienia dniem w naszym domu. Może po prostu nie lubię tych amerykańskich zwyczajów, które docierają do Polski. Walentynki? Są fajne, bo jednak niosą ze sobą pozytywne emocje, sprawiają, że po codziennej gonitwie mamy okazję się zatrzymać i pobyć razem. Ale śmierć z kosą, czarne koty i duchy? Tego nie rozumiem.

Nie chcę, by moje dzieci bały się śmierci. By wyobrażając sobie ją, miały przed oczami upiora, który wydziera z nas duszę. Nie chcę, by coś czego uniknąć nie można było owiane czarną tajemnicą.

Nie mam nic przeciwko dobrej zabawie. Jeśli kogoś bawi ten zwyczaj, ma do tego prawo. Nie dajmy się jednak zwariować. Nie wszystko co przychodzi z daleka jest dobre…

Pamiętajmy, żeby oddzielić zabawę halloweenową od Wszystkich Świętych. I z godnością uczcić pamięć o tych, którzy odeszli.

 

Amen.