CO ZE MNĄ NIE TAK?

Ja nie wiem, co ze mną jest nie tak… Choćbym bardzo się starała, zawsze muszę coś zepsuć, coś zamienić, schrzanić… Fakt, że czasem przynosi mi to też dużo śmiechu.

Zaspałyśmy do przedszkola. To znaczy nie tak do końca, bo obudziłyśmy się o 7:45 a o 8:00 Martyna jest już zazwyczaj w placówce. Oczywiście przeze mnie, bo nie nastawiłam budzika. Pewnie spałybyśmy jeszcze z godzinę, ale tata wrócił z pracy i zdziwiony nas obudził. No więc, wszystko na szybko. Poranna toaleta, ubieranie, czesanie. W przedszkolu córki trwa remont (w tym kuchni), więc dzieci przynoszą swoje śniadania z domu. Kroję szybko bułkę na pół, potem na kolejne pół już wzdłuż, smaruję serkiem. Biegnę po papier śniadaniowy prawie przewracając się o własne nogi. Zawijam pieczywo, dodaję jabłko. Wszystko ląduje w pojemniku śniadaniowym. Potem plecaczek, Mała gotowa. Ufff. Wychodzi z tatą do przedszkola. Czas na kawę… I ciszę póki młodsze śpią.

Zapach kawy roznosi się po kuchni, taka przyjemna spokojna chwila z rana. Wraca tata, można usiąść do śniadania. Biorę więc do ręki pół bułki, które zostało i… zbieram szczękę z podłogi. Ta bułka jest z serem. A jeśli ta jest z serem, to gdzie jest sucha? Aaaaaaaa! Zapakowałam Martynie pół suchej bułki na śniadanie.

“Bierz i jedź szybko do przedszkola. W szatni podmień jej tę bułkę!” – prawie krzyczę do męża. Pojechał.

Wraca i śmieje się w głos. Dzieci jadły już śniadanie, Mała skubała sobie suchą bułkę… Panie lekko się zdziwiły, ale oczywiście mąż zdążył wytłumaczyć, że mama gapa…

“Ty to jednak naprawdę jesteś nieperfekcyjna” – wali pointą małżonek.