Dzieciństwo ma to do siebie, że można marzyć do woli… Nawet o rzeczach naturalnie niedosięgalnych, niemożliwych, absurdalnych. Czy pamiętasz jeszcze o czym marzyłaś będąc małym dzieckiem? Kim wtedy chciałaś być? Jakie cele stawiałaś sobie w życiu?
Nic z tego co sobie wymarzyłam się nie spełniło. Nie jestem ani sławna, ani bogata. Tak, takie miałam marzenia. Miałam być aktorką, w ostateczności dziennikarką. Teraz zastanawiam się, gdzie byłabym dzisiaj, gdyby choć jedno z nich się ziściło. Z jednej strony mam poczucie, że zmarnowałam pół życia żyjąc jak inni. Nic bardziej ważnego niż to, co inne kobiety na świecie nie osiągnęłam. Zawsze byłam ambitna i zawsze stawiałam sobie cele w życiu, żeby nie popaść w rutynę. Wtedy łatwiej się żyje. Zazwyczaj docieram do mety i tym się szczycę, ale nigdy nie jest to coś tak ambitnego, żeby powiedzieć, że właśnie tego chciałam w dzieciństwie. To coś w rodzaju bycia księżniczką w marzeniach mojej 5-latki.
Mam dom. Mam rodzinę. Kochających ludzi wokół siebie. I to moje największe szczęście w życiu. Ale gdzieś z tyłu głowy nadal przyświeca mi myśl, że to jeszcze nie koniec. Że to nie ten ostateczny cel. Że nie czas teraz na spokojne życie, emeryturę i śmierć. Czy czuję się niespełniona? W pewnym sensie tak. I postanawiam, że kolejnej połowy życia nie zmarnuję na wegetację i trwanie z dnia na dzień. Za kolejnych kilka lat z dumą powiem, że jestem właśnie w tym miejscu, w którym chciałam być dziś. Nawet jeśli większość znajomych nie rozumie ani moich marzeń, ani planów. Jeśli tego nie dokonam, wtedy będę mogła powiedzieć, że faktycznie, zmarnowałam swoje życie i wciąż rosnące ambicje. Sama tego nie rozumiem, ale dziś poczułam, że nie tak miało być (mimo, że czuję się szczęśliwa). Miałam być wyżej. Żyć mocniej.
I będę.