SCHOWAĆ SIĘ PRZED MACIERZYŃSTWEM

Ludzie są gatunkiem stadnym. Potrzebujemy innych osób, żeby normalnie funkcjonować, żyć i cieszyć się swoim życiem. Pragniemy miłości, przyjaźni, akceptacji i bliskości innych osób. To wspaniałe, że nie musimy iść przez świat samotnie.

W moim domu zawsze jest gwarno. Piski, głośne śmiechy, czasem płacz i dziecięce krzyki to norma na co dzień. Doceniam to co dał mi los. Wiem, że gdy byłoby zbyt cicho po prostu umarłabym z nudów.

Ale przychodzi taki dzień, że marzę, aby ten świat wokół zniknął. Mam ochotę zostać sama i krzyczeć : „dajcie mi wszyscy święty spokój!”. Chciałabym wyłączyć telefon, wyrzucić przez okno laptop, wysłać męża na ryby (albo najlepiej w kosmos) i sprzedać dzieci babci na całe popołudnie. Usiadłabym sobie wtedy w cichym domu, w jakimś ciemnym kącie i udawałabym, że mnie nie ma. Zamknęłabym się na cztery spusty, wyłączyła telewizję i jedyne czego bym słuchała to ta wspaniała cisza. Pobyłabym sama ze sobą, nie robiłabym nic. Nawet nie myślałabym, o ile można w ogóle nie myśleć.

Można kochać, być szczęśliwym a jednocześnie mieć tego dość. Można wypalić się zawodowo, więc chyba można też „rodzicielsko”. I kurde, muszę mieć taki czas tylko dla siebie, bez nadganiania obowiązków domowych, bez odpisywania na maile, bez planowania kolejnego obiadu i listy zakupów. Tylko ja i cisza. Ileż można bez przerwy żyć w hałasie? Święty by zdziczał. Ileż można zabawiać, edukować i pielęgnować. Po pewnym czasie ten słodki dziecięcy krzyk odbija się takim echem w domu, że masz wrażenie jakbyś siedziała w jaskini lwa. Kolejny płacz doprowadza cię do szału. Chcesz odpocząć wieczorem, ale gdy tylko zamykają się drzwi dziecięcego pokoju zauważasz jak wiele pracy jeszcze dziś przed tobą. I to jest jak cios w samo serce. Gdzie tu miejsce dla mnie? Tak wiem, przy desce do prasowania.

Mylnie uważa się, że z dniem porodu rodzi się w nas, matkach, uczucie wdzięczności do losu za szczęście jakie nas spotkało. Oczekuje się od nas, że każdego dnia będziemy doceniać ten mały cud. Jesteśmy wdzięczne. I doceniamy. Ale nie jesteśmy robotami i uczucie wściekłości, rezygnacji oraz zmęczenia może współistnieć z uczuciem miłości. Potwierdzi to każdy rodzic. Można włożyć maskę na twarz, która powie „macierzyństwo jest och i ach, i koniec”. A prawda zawsze będzie inna. Macierzyństwo jest och i ach, ale bywa tak cholernie trudne, że każda godzina to droga przez mękę. Byle do wieczora…

Mamy też mają swoje uczucia, emocje. Są zwykłymi ludźmi i mają prawo do swoich słabości.

Z całą swoją miłością do dzieci usiadłam dziś w kuchni na podłodze i pomyślałam „dajcie mi wszyscy święty spokój”. A godzinę potem śmiałyśmy się we cztery na wspólnym spacerze…