KWESTIA WYBORU

 

Postanowiłam zrobić sobie dzień wolny. Zmęczona pracą w domu przed komputerem, wstawianiem kolejnego prania, mieszaniem w garach i wiecznego odkurzania psiej sierści, powiedziałam: STOP! Potrzebuję pauzy. Kupnego żarcia, wyjścia z domu, świeżego powietrza i obcych ludzi wokół. I pojechałam do galerii handlowej. Bo nic innego nie wpadło mi na szybko do głowy.

Nie miałam żadnego celu. Nie potrzebowałam butów, nowej sukienki ani kosmetyków. Potrzebowałam łażenia. Potrzebowałam nudy.

Obserwowałam ludzi i wyobrażałam sobie kim mogą być, czy mają rodziny, gdzie pracują i czemu akurat teraz są w galerii. Zastanawiałam się jak oni wyobraziliby sobie moje życie, gdyby akurat tak samo sobie myśleli.

Bo przecież mogłabym robić karierę medyczną. Pracować wciąż w laboratorium, w którym pracowałam wiele lat temu, skończyć studia i piąć się coraz wyżej. Mogłabym rozhulać sklep internetowy, zatrudniać piętnaście osób i trzepać kasę na sprzedaży. A może pracowałabym w TV i teraz ustawiałaby się kolejka po autografy.

W zasadzie mogłam pokierować swoim życiem w dowolny sposób. Dać się połknąć korporacji, podróżować po świecie, pijać najdroższe szampany, umawiać się na randki. Mogłam wyprowadzić się stąd i bujać się po warszawskich ulicach albo jeszcze lepiej, paryskich. Mama powtarzała mi, że mogę zostać kim chcę.

Zostałam mamą. Pracującą w domu… która w ramach przerwy rozwiesza pranie i biegnie po warzywa na obiad. Oglądając zbyt drogie sukienki, między jednym wieszakiem a drugim dociera do mnie, że wolę kupić sobie coś tańszego, bo wtedy jeszcze mogłabym skoczyć do sklepu z odzieżą dziecięcą.

Czy żałuję, że właśnie tak potoczyło się moje życie? Czy, choć kocham to co robię, mogłam wybrać lepiej? Inaczej? Bardziej spektakularnie? Płacę za jedzenie na wynos i wychodzę.

Wracam do domu. Mam ochotę obejrzeć film, poczytać książkę albo  umówić się z koleżanką na wieczorne wino. Zamiast tego, w progu wita mnie córka: „Mamo, zapomniałam ci powiedzieć, że na jutro potrzebuję plastelinę, a właśnie mi się skończyła.” W tym samym czasie krzyczy kolejna: „Gdzie byłaś tak długoooo?”.

Wracam do samochodu i jadę po tę plastelinę. A potem słyszę: „dzięki! Jesteś najlepsza!”. I małe rączki nie chcą mnie wypuścić z łóżka przed zaśnięciem, trzymając z całych sił moją szyję.

I już wiem. Ułożyłam sobie życie najlepiej jak mogłam. Dlatego, że zawsze miałam wybór. A moje serce wybrało właśnie tak.