Siedzimy z Martyną w poczekalni u pediatry. Przyszłyśmy na kolejne szczepienie. Przed nami chłopiec nieco straszy od mojej córki. Otyły. Bardzo otyły. Za nami dwoje dzieci obserwuje chłopca. Chichoczą pod nosem i mam pewność, że śmieją się z niego. Martyna spogląda na mnie. Widzę, że ma ochotę upomnieć tych dwoje, ale nie ma na tyle odwagi.
Chłopiec wchodzi do gabinetu, a tamci nie wytrzymują i parskają śmiechem: “ale grubas!”. Co komentuje ich mama: “Widzicie? Jak będziecie tyle jeść słodyczy to tak samo będziecie wyglądać!” Żadnego: nie wolno śmiać się z kogoś, żadnego: temu chłopcu mogło być przykro. Tylko ostrzeżenie, że słodziuchy sprawią, że będą otyli.
Nie każde dziecko z nadwagą jest wynikiem zaniedbania ze strony rodziców. Być może ten chłopiec chorował na coś. Być może to leki sprawiły, że sporo przybrał na wadze. A może… możliwości jest wiele. Predyspozycje przekazywane w genach również mają znaczenie.
Jedno jest pewne: istnieje masa dzieciaków, które są otyłe z WINY rodziców i opiekunów.
Wiecie, że w Polsce co piąty uczeń szkoły podstawowej w Polsce ma nadwagę, a polskie dzieci uczęszczające do podstawówki należą do najszybciej tyjących w Europie? Te dane przerażają, zwłaszcza, że w porównaniu z danymi sprzed dziesięciu lat, w tej chwili mamy dwa razy więcej otyłych przedszkolaków.
Nie tylko nadmiar cukru i nieodpowiednia dieta są przyczyną takiego efektu, co oczywiście jest jednym z głównych powodów. Ale bardzo duże znaczenie ma ruch, a raczej brak ruchu wśród dzieci. Najczęściej wygląda to tak, że taki mały uczeń wraca ze szkoły, siada przed komputerem lub telewizorem, potem odrabia zadanie domowe i się uczy, następnie znów odpoczywa z tabletem lub komórką. I dzień się kończy. Jedynym jego ruchem jest przejście z domu do samochodu. Z jednej strony to smutne, z drugiej tragiczne.
I nie ma co owijać w bawełnę, to my, rodzice, ponosimy odpowiedzialność za taki stan rzeczy. To my, własnym przykładem, powinniśmy pokazać, że ruch to zdrowie. Nie mówię, żeby od razu zapisywać się na sztuki walki albo biegać (nie każdy lubi), ale wystarczyłoby pójść w weekend z dziećmi na długi spacer albo na rowery, na plac zabaw, na ogród, gdziekolwiek. Byle oderwać się od bezsensownego siedzenia w domu.
Nie pomagają również nadużywane zwolnienia z W-Fu. To czasem jedyna forma ruchu jaką dzieciaki mają. Czasem słyszę : nie stać mnie na dodatkowe zajęcia ruchowe dla dzieci. Tylko, że one wcale nie muszą kosztować.
Od ponad roku związana jestem z kampanią BNP PARIBAS: “Dzieciaki do rakiet“. To szansa dla wielu szkół podstawowych (publicznych oraz prywatnych), by urozmaicić lekcje W-Fu w szkołach. Żeby dzieci z chęcią na nie uczęszczały.
W czasie wakacji odwiedziliśmy zarówno góry, jak i morze. I wzięliśmy tam udział w lekcjach tenisa. A w zasadzie moje dzieci wzięły udział. I mogły przekonać się o tym, że takie zajęcia to nie tylko frajda, nauka i ruch, ale również zdrowie.
Zakopane / Gubałówka:
Krynica Morska:
Ale BNP Paribas miało jeszcze większą chęć na promocję zdrowego trybu życia dla dzieciaków i po raz kolejny wchodzą do szkół, organizując konkurs (nasza szkoła również weźmie w niej udział). Wystarczy wejść na stronę www.dzieciakidorakiet.pl nagrać film lub zrobić zdjęcie, które promuje aktywność fizyczną w szkole. I już.
Organizatorzy wyłonią spośród uczestników 60 szkół, które zostaną nagrodzone. 50 drogą głosowania i 10 za pomysł i realizację (tu liczę na punkty). Do wygrania zestawy profesjonalnego sprzętu do gry w tenisa przystosowanego do nauki dla dzieci oraz przeszkolenie nauczycieli, które organizowane jest wraz z Polskim Związkiem Tenisowym.
Wow, co?
Już w zeszłym roku wzięliśmy udział w konkursie. Nie udało się, ale zgodnie z zasadą rywalizacji, nie poddajemy się 🙂
Martyna czasem wspomina tamtego chłopca. Ostatnio powiedziała mi, że skoro tych dwoje dzieci tak się z niego śmiało, to w szkole chyba też nie jest mu lekko. Prawdopodobnie ma rację… I choć nie wiemy jaka jest przyczyna jego otyłości, życzymy mu dużo zdrowia. I mądrych rodziców.
Wpis powstał we współpracy z BNP PARIBAS.