Zawsze chciała dla dzieci jak najlepiej. Chyba każdy rodzic tak ma, że kiedy pojawia się potomstwo to życie wywraca się do góry nogami i dobro dzieci stawia się na pierwszym miejscu? Trzeba przecież zrobić wszystko, by maluchom niczego nie brakowało, by nie miały mniej niż rówieśnicy, by nie wspominały swojego dzieciństwa jako “wychowaliśmy się w biednym domu”.
Zaczęło się już wtedy, gdy pierworodny szedł do przedszkola. Za placówkę trzeba płacić, więc poszła do pracy, by zarobić na miesięczną opłatę.
Szkoła, wycieczki, nowe ubrania… i kolejne nadgodziny.
Remont by się przydał. W łazience nowy kran, w kuchni lodówka, dzieciakom meble wymienić na nowszy model. Praca, praca, praca. Złote pokrętło w kranie, lodówka z kostkarką, meble na połysk, kolejny większy telewizor, laptop – koniecznie po jednym na dziecko, rolki na urodziny, wypad za granicę na wakacje, szybszy samochód, złota biżuteria, nie można się teraz zatrzymać, okulary z modnym logo, spa raz w miesiącu, kolejne kursy i dodatkowe lekcje dla synów, ciśnij, ciśnij, drogie nagrody za oceny w szkole, znów remont sypialni, jeszcze większy telewizor, nowszy model komputera… I koło kręci się od nowa.
Od początku…
Żeby syn mógł być w przedszkolu przez kilka godzin w ciągu dnia, ona te godziny spędzała pracy. Bywało jej ciężko, czasem padała wieczorami ze zmęczenia, ale przecież tak trzeba. Dziecko potrzebuje kontaktu z rówieśnikami.
A potem nie może odstawać od grupy. Ani wyglądem, ani wykształceniem, a już na pewno nie pojemnością portfela. Kiedy pracowała na to wszystko, dzieci wracały w markowych ciuchach, z kolejnego szkolnego wypadu… do pustego domu. Cisza odbijała się od ścian, klucz uwiązany na łańcuszku dzwonił odbijając się od piersi.
Kolejne bajki, filmy, programy na coraz większym, rosnącym w oczach telewizorze chłopcy oglądali sami. Rodzice byli w pracy. Godzinami grali na nowych, wypasionych laptopach, chwalili się w klasie kolejną nagrodą za czwórkę z matmy. Dumnie wychodzili z pachnącego jeszcze salonem samochodu pod szkołą.
A potem dzieci pojechały w świat. Wyfrunęły z gniazda, dorosłe, samodzielne ptaki. Usiadła na nowej, wypachnionej, świeżo wyczyszczonej przez panią od sprzątania kanapie. Włączyła film na ekranie wielkości ściany. Do kubka wsypała lodu z kostkarki w lodówce, odłożyła okulary z ogromnym logo, spojrzała na drogi telefon. Milczał.
Tyle jej zostało. Pieniądze włożone w przedmioty, meble, ciuchy. Wspomnienie ciężkiej, długiej… zbyt długiej pracy. I dzieciństwo dzieci, które minęło nie wiadomo kiedy.
Chciała jak najlepiej.