TEŻ TAK MÓWISZ DO DZIECKA? TO PRZESTAŃ!

Do przedszkolnej szatni wchodzi mama z czteroletnim synkiem. Maluch nie jest w dobrym humorze. Przepłakał całą drogę. Mama była nieugięta. “Zakładasz tę koszulkę! Nie po to prasowałam ją wczoraj, żebyś teraz wydziwiał!”.

Poranek nie należał do najlepszych. Kamilowi najpierw nie podobała się koszulka, potem nie chciał zjeść śniadania. Został dosłownie wyrwany z łóżka i bardzo nie chciał dziś pójść do przedszkola. Zły humor – któż go nigdy rano nie miał?

W szatni panuje tłok. Dzieci się przebierają, rodzice niecierpliwią. Część jest już spóźniona do pracy, tak jak mama Kamila, która nerwowo przeskakuje z nogi na nogę. A chłopiec ociąga się z przebraniem kapci. Patrzy smutnym wzrokiem i w końcu nie wytrzymuje. Kiedy ma już wchodzić do sali, zaczyna płakać.
Mama schyla się nad nim i syczy przez zęby: “Jak będziesz tak beczał, to nikt cię nie będzie lubił!”…

Można mieć kiepski poranek. Nie chcieć pójść do przedszkola/szkoły/pracy. Może nie podobać nam się ubranie i możemy nie być głodni zaraz po wstaniu z łóżka. Ale jako rodzice jesteśmy odpowiedzialni za to, co i w jaki sposób mówimy do dzieci.

Jeśli będziesz płakał, to nikt cię nie będzie lubił… To znaczy, że jeśli okażesz słabość i pokażesz innym swoje gorsze punkty to nie zasługujesz na ich sympatię. Jeśli nie będziesz udawał kogoś lepszego niż jesteś, inni cię nie polubią. Musisz zasłużyć (!) na czyjąś przyjaźń. Nie możesz być sobą. Zagryź wargi i walcz. Musisz być twardzielem. Szacunek i aprobata innych jest ważna. Tyle jesteś wart ilu masz przyjaciół.

Serio? Tego chcemy uczyć dzieci?

A może pokażmy im, że każdy ma prawo do gorszego poranka. I nie chodzi mi wcale o to, że nagle ma zalać nas fala cierpliwości. Nauczmy dzieci, że płacz nie jest niczym wstydliwym. Że jeśli maluch się zdenerwuje, zrobi mu się przykro lub po prostu będzie chciał się rozpłakać, to ma do tego prawo. Cholera, nauczmy nasze dzieci, że nie muszą zasługiwać na czyjąś sympatię. Że albo się kogoś akceptuje i lubi, albo nie. Nie pokazujmy, że MUSISZ być jakiś, by grupa cię przyjęła do swojego grona. Kochajmy dziecko takim jakie jest.

Dlaczego wciąż pokazujemy tym małym ludziom, że tylko mieszcząc się w określonych ramach mamy szansę na szacunek innych?

Co będzie potem? Jeśli dziecko nie znajdzie w nowej szkole najlepszego kolegi to powiemy mu, że to jego wina? Że nie dostosował się? Że jest “ciepłą kluchą”, bo ma słabości, a takich ludzi się nie lubi? A może wychowamy dorosłego, który całe życie będzie ukrywał swoje emocje? Przed znajomymi, żoną, mężem, rodziną. Najpierw zacznie skrywać złość, a potem nie będzie umiał okazać miłości. Bo to przecież też okazywanie emocji.

Nie wychowujmy nieczułych twardzieli. Nie pozwólmy na to, by poczucie własnej wartości u dzieci zaczynało się od tego czy akceptują go rówieśnicy.  Zastanówmy się, zanim coś powiemy. Zwłaszcza coś tak głupiego.