Każdy rodzic przekazuje dzieciom swoje wartości. Często są tak różne, że nie sposób jednoznacznie ocenić, które są lepsze, a które gorsze. Wszystkie jednak można sprowadzić do jednego mianownika: relacje z innymi ludźmi. Nasze potomstwo wyfrunie kiedyś z gniazda. Nawet jeśli teraz ma zaledwie kilka miesięcy, musimy pamiętać, że stanie się dorosłym człowiekiem, który zmierzy się z rzeczywistością. Spotka na swojej drodze wiele osób. I to, jak będzie je traktował zależy od nas. Już teraz.
Tyle mówi się o tolerancji. Jeśli nie uśmiechasz się na ulicy do dwóch mężczyzn trzymających się za ręce uznają cię za homofoba. Jeśli nie zaprzyjaźnisz się z ciemnoskórym kolegą z klasy jesteś rasistą. A jeśli na forum dla mam napiszesz: “hej, karmienie mlekiem modyfikowanym jest super!” otrzymujesz przydomek “madka”.
Powiem ci, jak ja widzę tolerancję. Przyjmijmy, że moimi sąsiadami zostaje para mężczyzn. Co z tego? Czy jeśli nie pochwalam tego typu związków, mam teraz zbierać podpisy sąsiadów, by usunąć typów z osiedla? Zakrywać dzieciom oczy, gdy wychodzą na ogród? Tolerancja dla mnie to nie wchodzenie z butami komuś w życie. Nie muszę być zagorzałą fanką związków homoseksualnych, by móc przyjaźnić się z facetem o innej orientacji. Nie muszę krzyczeć, że karmienie piersią to mordęga, gdy sama zdecydowałam się na mieszankę.
Mam wrażenie, że teraz jeśli czegoś głośno nie pochwalisz to stajesz się przeciwnikiem. A tak nie jest. Tolerować kogoś to szanować go, jego poglądy polityczne, wiarę, spojrzenie na świat, kolor skóry, wygląd, niepełnosprawność czy orientację seksualną. Jakim prawem miałabym oceniać życie drugiego człowieka? Kim jestem, by mówić mu jak ma żyć?
Jak nauczyć dziecko tolerancji?
Uczmy dzieci kultury osobistej, bo jest nierozerwalna z tolerancją. To z domu wynoszą prawdziwe wzorce. Dziecko rodzi się z czystą kartą. Bardzo często maluszki bawiące się razem w piaskownicy nie zauważają, że bobas siedzący obok ma inny kolor skóry, czy jest niepełnosprawny. Dla niego nie ma znaczenia czy w niedzielę chodzi z rodzicami do kościoła, czy do supermarketu na co tygodniowe zakupy.
A potem maluszek staje się kilkulatkiem i słyszy tatę oglądającego mecz: “Jak grasz czarnuchu jeden?“. Albo kiedy wraca po pracy do domu i mówi o swoim szefie: “Ten grubas nie będzie mi mówił co robię źle!“. Widzi mamę zatrzaskującą drzwi i warczącą pod nosem: “Kociary, o Bogu chcą rozmawiać. Za robotę by się wzięli!“. A na homoseksualne pary rodzice reagują grymasem i stwierdzeniem, że fuj to jest nienormalne.
Nie musimy wmawiać dziecku, że wszyscy ciemnoskórzy są super. Bo nie są. Tak samo jak my. Założę się, że już w najbliższym gronie znajdziesz osoby, których kultura osobista pozostawia wiele do życzenia. Nie musimy tłuc dzieciom do głów, że bycie w związku z osobą tej samej płci jest świetne. Bo masz prawo uważać inaczej. Ale czy możemy przy dziecku okazywać brak szacunku do drugiej osoby? Wyzywać kogoś? Pokazywać swoją wyższość?
Nie zdziw się jeśli twój syn pobije kolegę, który wyznaje inną wiarę. Albo gdy córka zacznie wyśmiewać koleżankę, która ma więcej kilogramów.
Nietolerancja bierze się z niewiedzy, głupoty i wartości wyniesionych z domu. O wiele łatwiej uczyć szacunku niż nienawiści. Trzeba czasem tylko się zamknąć i nie pozwolić, by dziecko słyszało jak poniżasz coś, czego sam nie rozumiesz. Albo czego się boisz. Rozmawiać, tłumaczyć, nie uciekać od odpowiedzi na pytanie: dlaczego te panie się całują? Nie przechodzić na drugą stronę ulicy, bo pan miał tatuaż na policzku. Nie nazywać malucha cygańskim dzieckiem, kiedy się pobrudzi w piaskownicy. Nie zabraniać przyjaźni z koleżanką, tylko dlatego, że jest innej wiary.
To proste. Prościej się nie da. Szanować ludzi. Wszystkich.