dziecko nie rozstaje się z zabawką

DZIECKO NIE ROZSTAJE SIĘ Z ZABAWKĄ. CZY TO PROBLEM?

 

Spaceruję, pchając wózek przed sobą. Dziewczynki mają może ze dwa lata. W wózku jest jeszcze jeden osobnik. Lusia. Szmaciana przytulanka. I choć obie córki mają swoją Lusię, identyczną, to tylko jedna nie rozstaje się z nią (wtedy) nawet na moment.

Lusia jest już po przejściach. Obtarta, wyblakła… i wiecznie brudna, bo nie ma kiedy jej wyprać. Musiałabym to zrobić, gdy córka śpi w ciągu dnia, ale nie zdążyłaby nawet wyschnąć przed jej pobudką. W nocy potrafi budzić się i jej szukać.

Pierwszy dzień w przedszkolu. Lusia ściśnięta pod pachą.

W poczekalni u lekarza, szmaciana przytulanka z nami.

I chyba nie ma miejsca ani sytuacji, w których nie towarzyszyłaby nam jej ulubiona zabawka.
Córka ma dziś cztery lata. Czasem, gdy śni jej się coś, popłakuje przez sen. Podaję jej Lusię leżącą obok łóżka. Kiedy tylko czuje ją w dłoni, robi się spokojna.

Towarzyszka. Przyjaciółka. Niezbędna w lepszych i gorszych momentach czterolatki.

Nigdy nie przeszkadzała mi ta niezrozumiała miłość do przytulanki, choć sama takiej zabawki nie miałam. Był czas, gdy bawiłam się jednym pluszakiem, ale za chwilę spałam z następnym. Tu nie ma miejsca dla następnych. Ba, nie ma miejsca nawet dla podobnej. Tylko ta jedyna.

Dlaczego?

Dzieci często przywiązują się do rzeczy. To może być ulubiony kocyk, pieluszka, czy zabawka. Między szóstym a dziewiątym miesiącem życia maluszek zdaje sobie sprawę z tego, że nie tworzy z mamą jedności, a jest odrębną istotą. W tym momencie ulubiony przedmiot staje się swego rodzaju oparciem, które daje poczucie bezpieczeństwa. Ma niejako zastąpić mamę, gdy nie ma jej w pobliżu. Ale nie tylko. Pomaga w sytuacji stresowej dla dziecka, takiej jak pójście do lekarza, przedszkola czy nawet wyjście do sklepu. Jest pocieszycielem, gdy jest smutno i pomaga wieczorem zasnąć.

To jak talizman dla dorosłych. Często bierzemy ze sobą coś na szczęście, gdy idziemy na rozmowę o pracę czy do dentysty (to ja!). Maluch ma takich sytuacji znacznie więcej. Nie musimy ich rozumieć, ale na pewno powinniśmy je szanować.

Nie ma nic złego w tym, że znajoma, ukochana, oryginalnie pachnąca zabawka daje dziecku poczucie bezpieczeństwa.

Nie wszystkie dzieci potrzebują takiego wsparcia, bo każde dziecko jest inne. Nawet bliźniaczki, jak widać. Każda radzi sobie z codziennością na swój własny sposób.

Zaniepokoić możemy się dopiero wtedy, gdy kilkuletnie dziecko nie bawi się niczym innym. Nie intersuje się żadną zabawką, poza ulubioną i nie rozstaje się z nią na krok, a także wtedy, gdy źle traktuje swoją “Lusię”. Bije ją, rzuca nią, niszczy.

Dorośli rozładowują swoje stresy w kompletnie inny sposób, a jakże przydałaby nam się taka szmacianka, która ukoi łzy, pomoże zasnąć i sprawi, że będziemy się czuć bezpiecznie.

Dlatego nie odbierajmy tego maluchom.