Poznali się na studiach. Ona dopiero zaczynała, on był już na trzecim roku. Wpadli sobie w oko już przy pierwszym spotkaniu. O takiej miłości marzą młode dziewczyny. Takie romansidła bywają tylko w filmach… Czuła, że trafił jej się skarb.
Sytuacja potoczyła się standardowo. Wzięli ślub, wynajęli niewielkie mieszkanie. Ona znalazła pracę, on założył własną firmę. Żyli skromnie, ale szczęśliwie.
I to szczęście coraz bardziej się do nich uśmiechało. Bardzo szybko pojawił się pierwszy syn, firma się rozrastała. Podjęli decyzję, że ona zajmie się dzieckiem, on zarabianiem. Szkoda było przecież zmarnować dobrze zapowiadający się interes.
Kiedy pierworodny poszedł do przedszkola, zaszła w drugą ciążę. Kolejne lata ponownie spędziła w domu wychowując już dwoje chłopców. Codzienne sprzątanie, gotowanie, odprowadzanie dzieci do placówek, zakupy, rachunki. Tym się zajmowała. Bardzo chciała wrócić do pracy, ale młodszy syn dużo chorował, zwłaszcza kiedy poszedł do przedszkola. Wizja spędzania większości czasu na zwolnieniu spowodowała, że nie podjęła się pracy zawodowej.
Kiedy na poważnie zaczęła rozmyślać o etacie mąż przekonał ją, że przecież nie musi pracować. Zatrudniał już kilkanaście osób. Kupił dom, samochód, każde wakacje spędzali za granicą w drogich hotelach.
Brzmi jak bajka, co? Nie do końca. W biegu za karierą i pieniądzem przestali zauważać siebie. Poza tymi krótkimi wspólnymi wyjazdami w czasie wakacji dzieci, nie mieli dla siebie czasu. Kłócili się przy każdej możliwej sytuacji. W końcu nawet zaczęli się unikać. On chował się w swoim zakładzie, ona całe dni spędzała samotnie w domu. Żyła już tylko dla dzieci.
Wczoraj napisała do mnie: “Wiesz, boję się co będzie, gdy chłopcy już wyfruną z domu…”. Starszy syn skończył 17 lat… Jeszcze trochę i sam zacznie układać sobie życie.
“Nie kocham go.” – pisze. “On mnie też nie kocha. Może nawet kogoś ma. Nie chcę wiedzieć, to tylko moje przypuszczenia. Ania… nie mam nic. Wszystko jest jego. Dom, samochód, firma. Nie mam nawet grosza. Dostaję pieniądze na zakupy i rachunki. Żyję na wysokim poziomie, ale co z tego? Jeśli on pewnego dnia postanowi odejść to nie będę w stanie się utrzymać. Płaczę wieczorami, sama chciałabym odejść, ale dokąd pójdę? Do jakiegoś przytułku? Co z dziećmi? Zmarnowałam sobie życie decydując się na zostanie kurą domową, ale w tamtym czasie nie widziałam innego wyjścia. Wtedy wszystko wyglądało inaczej. Mam teraz szukać pracy? A kto przyjmie starą babę bez jakiegokolwiek doświadczenia? Na kasę pójdę, gdy mąż zarabia tak ogromne sumy? Może poruszysz ten temat na blogu? Żeby inne dziewczyny się ogarnęły i nie popełniały mojego błędu? Niech żadna z nich nie godzi się na takie finansowe uzależnienie!”
No to piszę. Nie zostawiając żadnego komentarza. Nie namawiając Was do niczego, ale myślę, że warto wziąć taką sytuację pod uwagę. Nawet jeśli teraz wydaje się niemożliwa.