Kupiłaś sobie kieckę przez internet. Na zdjęciu absolutna bomba. Modelka tak się prezentowała, że mogłabyś patrzeć na nią godzinami. Modny fason, piękny kolor i… dostępność twojego rozmiaru. Raz się żyje, zamawiasz! Wypatrujesz potem kuriera od samego rana i oto jest. Drżącymi rękami otwierasz pudło. Ubierasz, wciskasz się, zapinasz i stajesz przed lustrem. Nie jest źle. Chyba. Nie, nie jest tak źle… Jest koszmarnie!!! Zapomniałaś, że nie masz biustu. Nawet push up nie daje rady. Kombinujesz czym wypchać to puste miejsce, ale dobrze wiesz, że musiałabyś tam włożyć co najmniej jakieś melony. Decha. Deprecha. Sukienka ląduje w kącie.
Postanowiłaś zdrowo się odżywiać. Od dziś. Zrobiłaś nawet gigantyczne zakupy: jarmuż, kiełki, warzywa, których nazw nie potrafisz wymienić, wywaliłaś cukier i sól, pijesz już drugi litr wody. Nawet nieźle ci szło. Tak do wieczora. Bo wieczorem byłaś już tak potwornie głodna, że chodziłaś po ścianach. No i pamiętasz o tym jarmużu schowanym gdzieś w kuchni. Przypomniało ci się, gdy wgryzałaś się w zapiekankę. No co? W zamrażarce była, a jedzenia się nie wyrzuca. Najpierw zjesz to, co jeszcze zostało, a potem spróbujesz od nowa…
Czas zrzucić zbędne kilogramy. Masz już nowy strój do ćwiczeń i buty z przeceny. Kupiłaś nawet matę, żeby się nie ślizgać po całym mieszkaniu. I tak to sobie wszystko leży od kilku dni. Z metkami jeszcze. Zaczniesz w poniedziałek. Ale to tak dziwnie jednak pod koniec miesiąca zaczynać. No to może od nowego miesiąca. Potem od nowego roku, bo przecież stary właśnie się kończy. Czy można jeszcze oddać te rzeczy do sklepu?
Fryzjer mówił, że w tej fryzurze to tak nie bardzo będzie ci pasować. Ale uparłaś się. Teraz coraz więcej kobiet ścina się tak krótko. Z resztą, włosy to nie zęby, odrosną. Tniemy panie kolego! A potem cały wieczór siedzisz z ręcznikiem na głowie, wyjąc jak kojot do księżyca. Głupia, głupia, głupia! Odmiany ci się zachciało to teraz masz. Zostałaś z kikutem na głowie. Żeby chociaż można było tę grzywkę jakoś spiąć…
Takie piękne zdjęcia oglądasz codziennie w internecie. Też sobie zrobisz takie po porodzie. Będziesz delikatnie trzymać maluszka i spoglądać w jego małe oczka. Musisz koniecznie mieć taką zwiewną sukienkę i jedno zdjęcie w bieliźnie. Że niby skóra do skóry. Tak, że bliżej z noworodkiem się nie da. Będzie pamiątka na całe życie. No i urodziłaś. I termin sesji fotograficznej już nadszedł. A cielsko na brzuchu jak wisiało tak wisi. Do dupy z taką pamiątką! Dlaczego inne tak nie mają, a ty wyglądasz jak balon, z którego zeszło powietrze? Ostatecznie wychodzisz na zdjęciach jak zdjęta z krzyża, z niepewną miną i całkowicie zasłoniętym ciałem. Żeby się dobić dostrzegasz na nich nawet swoją podwójną brodę…
Filmy na YouTube to prawdziwe złoto. Krok po kroku uczysz się gotować, piec, smażyć i szaleć w kuchni. Wyobrażasz sobie, że jeszcze chwila i będziesz gotowa na Masterchefa. Zaczniesz od sernika. To nie może być trudne. Ta laska z filmu pokazuje to w taki sposób, że w wyobraźni już czujesz zapach świeżego, cieplutkiego ciasta. I w końcu nie wiesz… nie wiesz, co mogło pójść nie tak? Niby smakuje jak sernik, ale wygląda jak jedna wielka kupa sera. Nic poza tym. Ale nie poddasz się przecież! Nie odpuścisz tak szybko. Zrobisz tym razem to danie z makaronem. Kilka warzyw, lekki sos i makaron. Może być nawet łatwiejsze niż ten cholerny sernik! Nic z tego… Jakim cudem ten sos wyparował? To jest za gęste. Całkiem inaczej to danie wyglądało u youtuberki. Co za koszmar.
Takich przykładów można mnożyć w nieskończoność. Wiesz, co wtedy o sobie myśli kobieta? Jestem gorsza, brzydsza, mniej zdolna, za gruba/za chuda, pechowa, bez silnej woli.
A wiesz co powie facet? To typowe. Tak, to typowe dla kobiet.
A typowe znaczy normalne. A normalne nie może być złe. Zupełnie nie rozumiem tej pogoni za byciem idealną. Idealną mamą, kobietą, żoną… Komu chce się tak pocić? O wiele łatwiej uznać, że jest się nieperfekcyjnym człowiekiem, zaakceptować to i żyć spokojnie. I wcale nie chodzi mi tu o to, by uznać się za gorszą, brzydszą czy beznadziejną kobietę. Wręcz przeciwnie: “ukochoj się” jak to mówi Qczaj. Do dupy z kaloryferem na brzuchu, jeśli masz się zaharować. Jeśli jesteś typowa to znaczy, że jesteś normalna. A przecież tej normalności tak bardzo teraz pragniemy.