Chciałabyś w końcu odpocząć. Cholera, jest wieczór! Dzieci powinny już spać. Tymczasem musisz leżeć obok, trzymać za rękę albo drapać po plecach. Kiedy to się skończy? Czy to przypadkiem nie trwa za długo? Przecież ma już kilka lat! Marzysz, żeby położyć dziecko do łóżka, dać buziaka i wyjść z pokoju. Zrobić sobie herbatę, włączyć film i zrelaksować się… Ale nie. Będzie się darło, aż w końcu ulegniesz.
Brzmi znajomo? Tak, ja do pewnego momentu też miałam dość. Kiedy nadchodził wieczór i dziewczynki szły do swojego pokoju to już czułam jak rośnie we mnie złość. Nie chciało mi się tam leżeć “w nieskończoność”. W zlewie gary, w telewizji serial, znów zjem zbyt późno kolację… Milion powodów, by tylko wyjść i mieć już święty spokój.
Próbowałam nauczyć je samodzielnego zasypiania. Kombinowałam jak koń pod górkę. Zostawiałam otwarte drzwi i zaświeconą lampę na korytarzu. Potem kupiłam lampkę nocną do dziecięcego pokoju. Też na nic. Włączałam kołysanki na płycie. Czytałam bajki z nadzieją, że w trakcie zasną. Przesuwałam godzinę spania. Naprawdę, różne dziwne rzeczy przychodziły mi do głowy. I nic nie działało.
Bywało, że krzyczałam. Bardzo. Ze złości, z bezsilności, z uczucia przegranej. Krzyczałam, a one zasypiały płacząc. Potem i ja płakałam. Wyrzuty sumienia mnie zżerały. I szkoda, że nie zeżarły, bo byłam ostatnią idiotką nie zauważając tego, co jest najważniejsze.
To nie nieumiejętność samodzielnego zasypiania była powodem mojego leżenia obok i trzymania za rękę córek. Powód jest prosty. I jedyny. One mnie potrzebują. Mojej bliskości, mojego spokoju, obecności. Potrzebują poczucia bezpieczeństwa, wspólnej ciszy, ukochania… To jedyny moment w ciągu dnia, kiedy możemy być tak naprawdę razem. Bez głośnych zabawek i rzeczy, które kradną naszą uwagę. Tylko my. I dotyk. I cisza.
Dziś nie krytykuje się już mam, które usypiają swojego niemowlaka na rękach. Mówi się o macierzyństwie bliskości. Teraz się nosi i tuli. Nie ma w tym już nic nadzwyczajnego. Nie słuchamy babć, które trują, że jak przyzwyczaisz tak będziesz mieć. Brawo. Tylko dlaczego krytykuje się mamy usypiające kilkuletnie dzieci, skoro one potrzebują tego samego? Dziś moje bliźniczki mają prawie cztery lata, a ja leżę pomiędzy nimi “krzyżem” z wyłożonymi rękami w obie strony. Ośmiolatka zasypia sama w pokoju obok.
Pocieszę Cię. To nie będzie trwało wiecznie. Jeszcze kilka miesięcy, może lat i Twoje dziecko pójdzie posłusznie do łóżka, rzucając szybkie “dobranoc” przez ramię. Nie będzie potrzebowało przytulenia. Buziak w czółko będzie już obciachem. A Ty usiądziesz przed telewizorem z herbatą w kubku i zatęsknisz za trzymaniem małej rączki i tym drapaniem po pleckach. I to chyba jednak nie jest pocieszające.
Delektuj się tym, póki możesz. Póki masz możliwość. A największe poczucie bezpieczeństwa dziecku daje Twoja obecność.
Bliskość mamusi.