Dom to nie muzeum. Uważam, że powinno w nim być tyle porządku, by żyło się bezpiecznie i komfortowo i tyle bałaganu, by żyło się fajnie. Często pozwalamy sobie na bajzel, którego nie ogarniamy id razu po zabawie. Klocki na podłodze, tona kredek na stole, miseczki po budyniu w zlewie czy dziecięce książki w każdym kącie to dla nas nie problem. Wieczorem ogarniamy i po problemie.
Jesteśmy rodziną, która chce żyć przede wszystkim przyjemnie, więc nie przejmujemy się tymi drobiazgami, ale bardzo dbamy o czystość. To znaczy ja dbam, kiedy dzieci są w przedszkolu i szkole. Codziennie odkurzam i myję podłogę. Raz na jakiś czas robię też generalny atak na wszystkie kurze i roztocza. A nawet myję okna (brawo ja).
I choć daleka jestem od namawiania Was na codzienne latanie ze ścierą to myślę, że warto przekazać Wam to, czym sama ostatnio się zainteresowałam. A więc: miejscami, w których jest najwięcej bakterii, syfu i tych małych żyjątek, które powodują choroby. I nie, nie jest to toaleta. W porównaniu z tym, co zaraz przeczytacie, kibelek jest czysty. Skupię się jedynie na kuchni (żeby już nie straszyć klamkami, pilotami tv, telefonami komórkowymi itd.)
ZLEW – siedlisko bakterii. Myjemy nad nim owoce i warzywa, a często także surowe mięso, zostawiamy brudne naczynia do umycia “na potem”, często nie dezynfekujemy go wcale lub bardzo rzadko. A musicie wiedzieć, że najlepszym przyjacielem bakterii i zarazków jest wilgoć. Podobno lepiej jest dotknąć ręką wnętrza toalety niż zlewu… Według badań 90 procent zlewów to siedlisko chorobotwórczych bakterii, których jest wielokrotnie więcej niż na przykład na kuchennej podłodze. Dla mnie to był szok. Bo zazwyczaj jak wkładam ręce/warzywa/owoce i wszystko inne do zlewu to po to, by je umyć, a nie zarazić się syfem.
ŚCIERKI I RĘCZNIKI KUCHENNE – wiecie, że należy je bardzo, bardzo, bardzo często wymieniać? A ręczniki kuchenne prać co najmniej dwa razy w tygodniu w bardzo wysokiej temperaturze? No, ja też do niedawna nie wiedziałam. Okazuje się, że na 1 centymetrze kwadratowym ścierki/gąbki może być nawet 40 tysięcy (!) mikroorganizmów. Z tego samego powodu co sam zlew. Wilgoć, brud w ścierce, zbyt rzadka wymian na nową. Jak śmierdzi to znaczy, że jest już całkiem źle, a bakterii i pleśni jest tam mnóstwo. Dodam, że warto po każdorazowym myciu dokładnie ją opłukać, a potem wycisnąć nadmiar wody i wysuszyć.
DREWNIANE ŁYŻKI I DESKI DO KROJENIA – Badania wykazały, że na drewnianej łyżce często bytuje pałeczka okrężnicy (E.coli) odpowiedzialna między innymi za biegunki i sepsę. Jeśli łyżka popękała lub zmieniła swój kolor to znaczy, że proces gnilny już się zaczął. Na drewnianej desce w ogóle nie powinno się kroić surowego mięsa…
LODÓWKA (zwłaszcza uszczelki) – Zarodniki pleśni kochają te miejsca. Co więcej, mogą się rozprzestrzeniać przy każdorazowym otwieraniu lodówki. Poza tym zakażają żywność…
Wiem jak strasznie to wszystko brzmi. Ja ostatnio nabrałam prawdziwego obrzydzenia do ścierek, a zlew szoruję, aż biceps rośnie. Nie powinniśmy popadać ze skrajności w skrajność, ale warto wiedzieć, że to nie łazienka jest najbrudniejszym i najbardziej zagrażającym naszemu zdrowiu miejscem, lecz kuchnia…