Doskonale pamięta swój pierwszy raz. Zabolało. Chociaż bardziej ją niż Daniela. Takich rzeczy się nie zapomina.
1.
Płakała później pół nocy. Jak mogła podnieść rękę na małe bezbronne dziecko? Jej syn miał dwa lata. Wpadł w histerię, gdy chciała go położyć do łóżka. Po długim, ciężkim dniu nie potrafiła zareagować inaczej. Wszystko działo się tak szybko, aż do momentu, gdy uderzyła. Wtedy czas się zatrzymał. Podniosła rękę. Jeszcze wtedy nie wiedziała, że podniosła ją na siebie.
Ogarnij się! Syczała sama na siebie. To był tylko niewinny klaps. Danielek jutro nawet nie będzie tego pamiętał. Ty też dostawałaś klapsy i żyjesz!
2.
Coraz więcej podobnych sytuacji. Coraz więcej usprawiedliwienia dla samej siebie. Jestem tylko człowiekiem! Nie jestem robotem. To normalne, że czasem sobie nie radzę. To „czasem” zamieniało się powoli w „codziennie”. Nie zauważała tego. Zbyt często, potem zbyt mocno. Bez emocji, machinalnie. Kara mu się należy.
3.
Osiedlowy sklep. Przed Świętami zawsze są tu tłumy. Ludzie przeciskają się między regałami, dzieci płaczą, dorośli się spieszą. Cieszyła się więc, że tak sprawnie zrobiła zakupy. Zajęła miejsce w kolejce do kasy. Danielek zaczynał się nudzić. Mimo zakazu, wciąż wyciągał zakupy z wózka. Prosiła, tłumaczyła, próbowała zachować spokój. Towarzystwo obok zaczęło interesować się całą sytuacją. Taki wstyd! Za karę nie kupię mu tej koparki! Kiedy tylko zapłaciła, złapała syna za ramię i szarpiąc nim, wyrzuciła go ze sklepu. Potem pamięta już tylko głośny płacz. I jej palce odbite na dziecięcym, małym policzku…
4.
To mógł być punkt zwrotny. Ktoś mógł zareagować. Złapać ją tak mocno, jak ona złapała Daniela. Ktoś mógł przemówić jej do rozsądku. Ale wokół panowała cisza… Zainteresowani klienci nagle nic nie widzieli. Wróciła do domu płacząc.
5.
Wychodząc z apteki podarła paragon. Dowód jej ułomności, nieradzenia sobie z codziennością. Dowód na to, że była kiepską mamą. Po powrocie od razu zażyła zakupione środki uspokajające. Jakieś ziołowe, nieważne. Podobno pomagają uspokoić nerwy.
6.
Trzymała jego małą dłoń w swojej. Patrzyła jak śpi. Był taki niewinny i tak bardzo do niej podobny. Mówią, że ma jej oczy. Nikogo nigdy tak nie kochała. Położyła się obok i wtuliła w niego najmocniej jak potrafiła. Czuła jego spokojny oddech. Tak wiele chciała mu dać, tak wiele go nauczyć, pokazać świat, sprawić, by zawsze czuł się bezpieczny.
Przy śniadaniu pchnęła nim o ścianę. Przecież rozlał herbatę…
7.
To pierwsze Święta bez niego. Siedziała gapiąc się przez okno. Uliczne lampy rozświetlały jej pokój i prezenty pod choinką. Wymarzona koparka syna zapakowana w piękny, kolorowy papier czekała na Danielka. Mieli się zobaczyć dopiero następnego dnia.
Zabrali go. Stanowiła zagrożenie dla własnego dziecka. Powiedzieli, że nie radzi sobie z emocjami. Chcieli go przed nią ratować. Mówili, że dziecko potrzebuje pomocy…
Tylko czy tak naprawdę to tylko Daniel tej pomocy potrzebował?