Od bardzo dawna denerwuje mnie to… że ludzie mi zazdroszczą. Dlaczego? Bo w większości przypadków nie mają do tego powodów. Mają za to tendencję do oceniania po pozorach, po tym co widzą. Bo przecież resztę można sobie dopowiedzieć…
Kiedy urodziłam pierwszą córkę postanowiłam, że nie wrócę do pracy na etacie. Założyłam swoją firmę, która zajmowała się sprzedażą pościeli, kocyków i wózków dla niemowląt. Miałam świetnego producenta i fantastyczną panią, która szyła cudeńka. Harowałam jak wół, z maleństwem u boku. Ciągłe zamówienia, telefony, brak koloru, pakowanie paczek do wysyłki, wywożenie wszystkiego na pocztę, oczekiwanie na kuriera, kolejne zamówienia, opóźnienia w dostawie materiału, kolejne telefony… A koleżanki zazdrościły. „Więc sprzedajesz przez internet? Ale masz fajnie!”.
Byli tacy, którzy szli o krok dalej. „Siedzisz w domu? Zazdroszczę.” A ja tak naprawdę marzyłam o tym, by w ogóle usiąść i żeby nie był to jedynie kibelek…
Kiedy Martynka poszła do przedszkola dosłownie rozwiązał się worek z opiniami. „No teraz to masz dopiero fajnie! Dziecko pół dnia poza domem, high life!”. A ja tak naprawdę robiłam wciąż to samo, tylko że z mniejszym napięciem, bo nie musiałam w przerwach już karmić, a klejąc karton nie trzymałam dziecka pod pachą. Do tego dochodziły oczywiście domowe obowiązki, ale kto by się tam przejmował? Siedziałam w domu, a dzieckiem zajmowały się opiekunki.
Zaszłam w kolejną ciążę. Bliźniaczą. Oszczędzę szczegółowego opisu mojego życia z kilkutygodniowymi dziećmi. To był maraton stresu, płaczu, zmęczenia i napięcia. Maraton wyrzutów sumienia, że zaniedbuję starszą córkę, że teraz to już nadaję się tylko do pieluch i wiecznego ściągania pokarmu z piersi. Nie uwierzysz, ludzie zazdrościli. „Dwoje naraz… ale masz fajnie. Pieluchy za jednym zamachem! Razem się wychowają”. Do cholery, kiedy jedno płakało, drugie spało. Potem zmiana. A ja jedna, bo mąż w pracy. Nie było: śpij kiedy dziecko śpi, bo wciąż ktoś nie spał. Ktoś domagał się jedzenia, ktoś przelał pieluchę. Z przedszkola wracała Martyna i potrzebowała mamy… Ja tęskniłam za nią. Wyglądałam jak zombie, a ludzie mówili „ale masz fajnie”. Moja firma już nie istniała. Czułam się nikim.
Trzy lata żyłam w wiecznym cyrku. Przyzwyczaiłam się do niego. Ba, nawet go pokochałam. I nastał ten długo oczekiwany przeze mnie moment, kiedy trzyletnie bliźniaczki wyruszyły w wielką przedszkolną podróż. No i oto, co mnie spotkało…
Od znajomych i rodziny usłyszałam, że teraz to dopiero będzie ekstra. Będę mogła robić wszystko na co będę miała ochotę:
Mąż, gdyby pracował w ciągu dnia pewnie widziałby to podobnie. Tymczasem wyobrażał sobie, że będzie tak:
Ja sama widziałam się przez pewien czas w ten sposób:
Ale już po dwóch dniach okazało się, że obowiązków nie ubyło. Po prostu wykonuję je w ciszy i większym skupieniu. No i mogę sobie wszystko ubarwić. Na przykład za pomocą oświetlenia Philips Hue. Za pomocą aplikacji Hue dostosowuję odpowiedni odcień do: relaksu, zachodu słońca, zorzy polarnej, czytania, koncentracji czy lampki nocnej (i wielu innych).
Czy jest czego zazdrościć? Wciąż pracuję w domu, ale ta praca nie spadła mi z nieba. Założyłam blog, który jest jednocześnie moją firmą. Płacę składki, podatki i obowiązują mnie wszystkie koszty prowadzenia własnej działalności. Do wszystkiego doszłam sama, mając przy boku troje wciąż małych dzieci. Wprowadziłam się do domu, który jeszcze miesiąc temu wyglądał jakby był wciąż w trakcie budowy. Wydałam w międzyczasie książkę. Nie leżałam. Ani chwili. Choć pewnie jak skończę to prasowanie to się położę na 10 minut. Cholera, należy mi się zanim dzieci wrócą do domu.
Wpis powstał przy współpracy z marką Philips Hue (pasek ledowy Hue widoczny na zdjęciach). Ubarwia mi codzienność;), genialnie sprawdza się też w pokojach dziewczynek. Za pomocą telefonu mogę zmieniać kolory w zależności od nastroju albo wykonywanej czynności (przy innym świetle czytamy, przy innym wyciszamy się).
No i to co lubimy najbardziej: ustawienie harmonogramu i automatycznej obsługi. Kiedy dzieciom rano włączają̨ się lampy, wiedzą, że zaraz przyjdzie matka. Oferta TUTAJ.