My, matki, możemy nie zgadzać się w wielu kwestiach. Najczęściej spieramy się o szczepienia. Niektóre z nas decydują się na nie, by chronić dzieci przed chorobami. Inne, rezygnują z nich bojąc się niepożądanych odczynów poszczepiennych. Cokolwiek jednak postanowimy, zawsze chodzi nam o dobro dzieci.
Kupujemy suplementy diety, słodycze z witaminami, miliony innych niepotrzebnych produktów, które ze zdrowiem mają niestety niewiele wspólnego, ale odpowiednio zareklamowane robią nam wodę z mózgu.
Odporność dzieci bywa różna. Są maluchy, które chorują prawie bez przerwy, są i takie, dla których infekcja to rzadkość. I o ile potrafimy spierać się o konieczność szczepienia, wydawać masę pieniędzy na witaminy, których organizm i tak nie wchłania, o tyle zapominamy często o najważniejszym. Higienie! A to ona odgrywa kluczową rolę naszej odporności. Celowo piszę, że naszej, bo choć dbamy o dzieci, nie pamiętamy, że wszystkie bakterie i zarazki to właśnie my przekazujemy dzieciakom.
Powinnam teraz nastraszyć wszystkimi chorobami, które biorą się z nieodpowiedniej dbałości o higienę, takimi jak owsiki, glisda ludzka, salmonella, zakażenia jamy ustnej itd. I to pewnie zrobiłoby duże wrażenie, ale chciałabym zwrócić uwagę na to, że wszystkie choroby mogą brać się właśnie z naszej niedbałości.
Jak się ustrzec? Dużo łatwiej, niż leczyć.
-smoczek – zawsze trzymamy w czystości. Wokół niego może gromadzić się bardzo dużo niefajnych rzeczy. Jeśli spadnie na ziemię płuczemy wodą. Nie oblizujemy! I nie chodzi tu jedynie o próchnicę. Wiele bakterii i wirusów nie daje oznak chorobowych u dorosłych, jeśli jednak zostaną przekazane dziecku, może zachorować.
-całowanie w usta – nigdy tego nie robimy. Z tych samych powodów.
-zabawki – większość z nas zapomina, że trzeba je myć. Zwłaszcza jeśli mamy maluchy w domu, które poznają świat przez branie wszystkiego do buzi.
-mycie rąk – często! Do znudzenia! Po każdym powrocie z dworu do domu. Nawet jeśli wydają się czyste. To co najgorsze dla organizmu nigdy nie jest widoczne.
-mycie rąk po korzystaniu z toalety – zauważcie jak dzieci korzystają z toalety. Ja za każdym razem jestem przerażona jak widzę moje dzieci, które siedząc trzymają się deski…
-owoce i warzywa – zawsze umyte!
-jedzenie na spółkę – pół kanapki dziecko, pół mama i tak na zmianę. To też błąd!
-paznokcie – należy je często i regularnie obcinać. To co dziecko skrywa pod płytką paznokcia to prawdziwa skarbnica zarazków.
-jedzenie na placu zabaw- to normalne, że dziecko może zgłodnieć poza domem. Fajnym rozwiązaniem są musy owocowe w tubkach. Dzięki nim dziecko nie ma bezpośredniego kontaktu z jedzeniem.
Prawdziwym przerażeniem jest dla mnie to, co obserwuję wśród dorosłych ludzi. Ogromna część korzystających z WC osób nie myje rąk po wyjściu z toalety. Zaobserwujcie to chociażby w centrach handlowych. Potem wychodzi taki delikwent, dotyka klamki, przebiera owoce na stoisku warzywnym, dotyka zabawek w dziale dziecięcym. Matko… To jest przerażające, co poza zwykłymi zakupami możemy przynieść do domu.
Myjmy ręce. Swoje i dzieci. Warzywa, owoce, zabawki. To nie fanaberia. Zamiast kupować żelowe witaminowe smakołyki zwyczajnie zadbajmy o higienę.
Dodatkowo przy aranżacji własnego domu czy mieszkania, można od razu pomyśleć o funkcjonalności armatury sanitarnej. Umywalka to konieczność, najlepiej od razu dostępna dla dzieci. Przy okazji również płyn lub kostka myjąca, z której dziecko skorzysta bez problemu.
Przy kupnie toalety z Roca, my poszliśmy o krok dalej i przy okazji zamówiliśmy deskę myjącą MULTICLEAN, która równocześnie spełnia funkcję bidetu. Takie dwa w jednym dla higieny osobistej.
Rozwiązań jest mnóstwo. I często są to bardzo proste rozwiązania.
Skończyłam pisać tekst. Idę umyć ręce 🙂
Wpis powstał przy współpracy z firmą Roca.