Ze wszystkich ludzkich zachowań najbardziej nie lubię wtrącania się w moje życie. Dotyczy to zarówno moich życiowych wyborów, jak i zwykłych sytuacji codziennych. Nie znoszę „cioć złota rada”, udzielania mi reprymendy w „trosce” o moje dzieci, zaglądania nam do talerzy albo upominania o czapeczkę, która stała się już symbolem nieperfekcyjnego macierzyństwa. Nie daję innym mamom rad, nawet na blogu. Chętnie opowiadam o sobie, ale doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że to co zadziałało u mnie, może nie zadziałać w stu innych domach. Mam alergię na rady, o które nie proszę (ha! Książkę o tym napisałam!)
Nigdy nie pytam dlaczego dziecko nie ma czapeczki. Nie wtrącam się, gdy ktoś kupuje maluchowi frytki albo batonika. Wyznaję jedną zasadę: kto jest bez winy niech pierwszy rzuci kamień. I przede wszystkim, nie pozwalam, żeby ktoś oceniał mnie jako matkę. Można nie zgodzić się ze mną, z moimi zasadami, sposobami wychowywania czy nawet moim zachowaniem w danej sytuacji, ale nikt nie ma prawa powiedzieć mi, że jestem kiepską mamą. Tylko moje dzieci z biegiem czasu będą mogły to ocenić. Nikt więcej! A nieskromnie mówiąc, sama o sobie myślę jak o całkiem fajnej mamie.
Są jednak wyjątki. Pewnie, że są. I jeśli którąkolwiek z tych sytuacji zauważę, zareaguję na pewno. Nawet niepytana o zdanie. Bo ponad prawo do własnego zdania bardziej cenię dobro dziecka.
PRZEMOC
Jakkolwiek nazwana. Pchnięcie, klaps, uderzenie, szarpanie, bicie. Nieważne czy będzie to sklep, kościół, chodnik czy poczekalnia u lekarza. Zareaguję. Kiedy kilkakrotnie większy człowiek używa siły wobec małego dziecka to nie jest to w trosce o dziecko. To brak umiejętności kontrolowania własnych emocji. Jeśli taka choleryczka jak ja potrafi w nerwach nad sobą zapanować to znaczy, że jest to możliwe. A wyprowadzić mnie z równowagi wcale nie jest trudno. Dlatego każdy rodzaj użycia siły zasługuje na potępienie. Pomijam fakt, że jest to niezgodne z prawem, ale przede wszystkim krzywdzi. Nie wychowuje, a krzywdzi bezbronne dziecko. Cholera, nie mogę sobie wyobrazić sytuacji, w której moje córki się mnie boją…
AGRESJA SŁOWNA
Wyobraź sobie taką sytuację. Małe dziecko ściąga coś z półki sklepowej. Zajęta zakupami mama nie zauważa, że za chwilę pół regału runie na podłogę. Przestraszone dziecko zerka w jej kierunku, ale już jest za późno. Matka wścieka się i atakuje malca. Krzyczy, wyzywa od głupków, niedorajdów, nieudaczników lub używa jeszcze gorszych epitetów. Dziecko słyszy, że z nim zawsze są problemy, że nie potrafi być grzeczny, że teraz musi się wstydzić. Co robisz? Reagujesz, czy mijasz rodzinkę udając, że nie słyszałaś? A wiesz, że masz prawo zareagować? I to nie jest wtrącanie się. Tak samo, jak reagujemy na przemoc fizyczną, tak samo powinniśmy bronić dzieci przed agresją słowną.
UPOKORZENIE
Kinderbal. Na przykład. Kilkuletni chłopiec wylewa na siebie sok. Matka nerwowo chusteczkami ściera plamę i krzyczy : „ zobacz co zrobiłeś! Pokaż wszystkim! Niech wszyscy widzą jaki teraz jesteś brudny. Zobaczysz, koledzy zaraz będą się z ciebie śmiać!”.
Albo inna sytuacja. Rodzic chce, żeby dziecko coś zrobiło albo właśnie żeby czegoś nie robiło i zaczyna: „bo powiem wszystkim, co ostatnio zrobiłeś!”.
Tak, w takiej sytuacji zwróciłabym mu uwagę albo chociaż uspokoiłabym malucha. Jakim prawem upokarza własne dziecko? Żeby wzbudzić strach? Wstyd? Wstydziłabym się takiej matki!
GROŹBY
„Ta pani cię zaraz zabierze, jak nie będziesz grzeczny!”. Ale, że ja??? No, ludzie! Tu nie będzie mojej aprobaty. I nie chodzi o straszenie mną, ale o kolejną sytuację, w której rodzic próbuje wzbudzić w dziecku lęk. Wiecie czego dzieci boją się najbardziej? Właśnie utraty mamy i taty. Że jak będą niegrzeczni to rodzice odejdą albo je oddają. A kiedy słyszy się takie teksty to nagle te małe strachy stają się rzeczywistością. Koszmar! Część rodziców nie zdaje sobie sprawy z tego, że postępuje niewłaściwie. Nie zawahałabym się przed upomnieniem takiego rodzica.
NIEBEZPIECZEŃSTWO
Dziecko na hulajnodze jeżdżące po ulicy. Maluch zamknięty w samochodzie (bez względu na temperaturę). Małe rączki poza ogrodzeniem w zoo. To tylko kilka niebezpiecznych sytuacji, w jakich może znaleźć się nieświadome dziecko. Reagujmy na brak wyobraźni niektórych rodziców!
Nie wtrącajmy się w życie innych rodziców nieproszeni, pod warunkiem, że dziecku nie dzieje się krzywda. Dziecko bite, atakowane słownie, upokarzane, straszone czy znajdujące się w niebezpieczeństwie potrzebuje obrony. Nie mówię tu o ataku na rodziców, ale choćby próbie podjęcia rozmowy. Nie mamy pojęcia co dzieje się za ścianą sąsiada, ale to wcale nie znaczy, że mamy pozostać głusi lub ślepi w sklepie, na placu zabaw czy w parku.