Nie interesuję się polityką. W zasadzie to nawet jej nie rozumiem. Ale nie muszę przecież ubóstwiać czegoś, żeby zauważyć co się dzieje.
A nie dzieje się dobrze. Niestety nie mamy dużego wpływu na to co będzie się działo również za chwilę. Ale mamy realny wpływ na dalsze lata. Wychowujemy przecież kolejne pokolenie. To w rękach naszych dzieci będą losy Polaków. Wiem, brzmi poważnie, ale właśnie gdyby tak poważnie się nad tym zastanowić to rzeczywiście jesteśmy odpowiedzialni za pokój w naszym kraju.
Bo jeśli nauczymy nasze dzieci, że to co jest „inne” nie jest gorsze to nie będzie nienawiści. Jeśli kolega z klasy, który jest innego wyznania będzie traktowany na równi z innymi to nasze maluchy nauczą się, że wszyscy jesteśmy równi. Przecież ateista może być dobrym człowiekiem. A ktoś uznający się za chrześcijanina może mieć na sumieniu więcej niż niejeden muzułmanin. Znam takich. Nauczmy nasze dzieci równego traktowania, po to, by i one mogły być traktowane na równi. Bo gdyby tak odwrócić sytuację i nagle okazałoby się, że w Polsce jest więcej ludzi innego wyznania niż nasze, to właśnie my moglibyśmy być uznani za tych „gorszych”.
Jeśli ciemnoskóry sąsiad będzie kolegą to nagle okaże się, że pigment naszej skóry nie ma wpływu na to jakimi jesteśmy ludźmi. Uczmy dzieci tolerancji. Nie ma czarnuchów, nie ma małp. Jak można uczyć małe dziecko szyderstwa, cynizmu i przemocy? W czym ciemnoskóry czterolatek jest gorszy od białego czterolatka? A niestety nienawiść zaczyna się od tego, co słyszy się we własnym domu. Jeśli tata zabrania bawić się z kimś to znaczy, że on jest zły. I w tym przekonaniu rośnie całe życie. Dopóki ma się kilka lat to nie wydaje się groźne, ale dorosły rasista może być niebezpieczny.
To, że nie popieramy homoseksualizmu nie oznacza, że on nagle zniknie. Zastanawiałaś się kiedyś, co by było, gdyby twoje dziecko oznajmiło ci kiedyś, że kocha osobę tej samej płci? Nie musimy nagle kochać wszystkich homoseksualistów, ale pokażmy dzieciom, że można akceptować ludzi o odmiennej orientacji seksualnej. Nie musimy się nawet z nimi przyjaźnić, ale homoseksualista to nie pedał ani nie zboczeniec. Nie uczmy, że jesteśmy lepsi, bo jesteśmy zdolni to rozmnażania się.
Jeśli pokażemy dziecku, że pan sprzątający ulice jest gorszy od pana na wysokim stanowisku, jeśli pokażemy, że pani na kasie w Biedrze nie zasługuje na szacunek, bo pani w biurze jest lepsza, to nasze dziecko zawsze będzie tak traktowało innych ludzi. Z góry. Z wyższością. Bo wszyscy, którzy będą na niższym szczeblu kariery będą gorsi i nie będą zasługiwać na sympatię. To wszystko zaczyna się już w szkole podstawowej. Rodzice każą dziecku bawić się tylko z tymi „lepszymi”, tymi z wyższymi ocenami, zrzucając na margines uczniów, którzy ledwo ciągną od klasy do klasy. Bo są słabsi, gorsi. Wyeliminować. A w dorosłym życiu nie liczyć się z przeciętnym Kowalskim.
Takich przykładów można mnożyć w nieskończoność, ale tak naprawdę nieważne jest czego dotyczy zagadnienie. Dziecko musi wiedzieć czym jest szacunek do drugiego człowieka. Bez względu na kolor skóry, wyznanie religijne, orientację seksualną czy status społeczny. Jeśli będzie mogło podać rękę każdemu człowiekowi to my sami będziemy mogli przybić sobie piątkę. A szanse na jakąkolwiek wojnę zmaleją.