Od momentu pierwszego porodu, nie rozczulam się na widok ciężarnej kobiety. Oczywiście każda przyszła mama jest cudem samym w sobie,bo nosi pod sercem nowe życie, ale nie rzucam “ochami” i “achami”. Pierwsze o czym myślę to: “kobieto, nawet nie wiesz co cię czeka”. Serio. Bardzo długo na widok ciążowego brzucha włączało mi się współczucie.Że cały ten poród i połóg jeszcze przed nią i że nie jest w stanie wyobrazić sobie jak to wgląda. Jasne, że miało na to wpływ moje doświadczenie. Ale to podejście zmieniło się niezależnie ode mnie.
Jednocześnie zazdroszczę mamom, które oczekują przyjścia na świat pierwszego dziecka. Są tak naiwnie niewinne, takie pełne wzruszeń, takie podekscytowane, fruwające kilka metrów nad ziemią. Zazdroszczę, bo takich emocji można doznać tylko w pierwszej ciąży. Pamiętam jak kompletowałam wyprawkę, wybierałam wózek czy zapisywałam się do szkoły rodzenia. Pamiętam pierwsze ruchy dziecka i swoje łzy na policzkach. Potrafię odtworzyć w pamięci wszystkie pozytywne emocje z całego okresu pierwszej ciąży.
Chłopiec czy dziewczynka? Jaki kolor oczu będzie miało? Może kręcone włosy albo duże stopy? Cała mama czy cały tata? Pokażę mu świat, będziemy razem podróżować. Nauczę go wielu wspaniałych rzeczy. Będziemy się razem bawić, tulić i przyjaźnić.
I w tych wszystkich planach nie ma negatywnych stron. Nie ma zmęczenia, niewyspania, podkrążonych oczu. Nie ma problemów z brzuszkiem, ssaniem piersi czy leżeniem w wózku. Nie ma miejsca na łzy, na bezsilność, na wątpliwości. Plan jest jasny i piękny,macierzyństwo jest piękne, życie jest piękne (oczywiście dopiero wtedy, gdy miną mdłości).
I rzeczywiście tak jest. Ale dopiero mieszanka pozytywnych i negatywnych cech daje nam realny obraz, którego brak kobiecie spodziewającej się pierwszego dziecka. Ten brak jednak jest jej atutem. Ta niewiedza i naiwność działają na jej korzyść, więc… nie odbierajmy jej tego.
Z przykrością zauważam,że przyszłe mamy świadomie straszy się, że rodzicielstwo to ciężka praca. Że odbiera im się to podekscytowanie na rzecz strachu i wątpliwości. Po co? Dlaczego? To moje “kobieto, nawet nie wiesz co cię czeka” nigdy nie jest wypowiedziane na głos. Skoro jest już w ciąży to musi urodzić a potem podjąć się trudu wychowywania i sama będzie mogła ocenić czy więcej w niej pozytywnych czy negatywnych emocji. To, że ja przeżyłam traumę nie oznacza przecież, że dla kogoś innego poród nie może okazać się wspaniałym przeżyciem (a, tak sobie żartuję). To, że ja miałam problemy z laktacją nie oznacza, że innym mamom nie zdarza się przygoda mlekiem płynąca od pierwszych dni.
Jasne, czasem mam ochotę krzyczeć, gdy ktoś kto nie jest jeszcze rodzicem mówi, że dziecko nic w życiu nie zmienia, że można mieć życie takie samo jak sprzed ciąży, że wystarczy, uwaga! dobra organizacja czasu. W wyobraźni rzucam się takiej osobie do krtani i przegryzam tętnicę własnymi zębami.W delikatniejszej wersji mam ochotę powiedzieć, że skoro nie ma się pojęcia o rodzicielstwie to nie powinno się wypowiadać na jego temat. A w rzeczywistości tylko się uśmiecham i czekam na moment, gdy przychodzi na świat ich dziecko. Wtedy wiem, że jednak jeden-zero dla mnie.
Nie odbierajmy młodym mamom radości z oczekiwania. Nawet jeśli to oczekiwanie jest bardzo naiwne i zabawne. Nie straszmy, że dziecko ogranicza. Że teraz to już tylko pieluchy, kupy i kaszki. Że pierwsze miesiące to katorga. Nasze doświadczenia nie muszą być przecież takie same. A nawet jeśli będą, niech młodzi rodzice sami ich posmakują.
Te dziewięć miesięcy to wspaniały czas. Nie psujmy tego tylko dlatego, że nam poród odcisnął się piętnem na psychice, że walczyłyśmy z kolkami albo modliłyśmy się o deszcz mleka. I nawet jeśli na widok ciężarnej przyjdzie nam do głowy : “kobieto, w co ty się wpakowałaś?” to zamilczmy. Ona swój słodko-ciężki bagaż już nosi. I szybko sama przekona się, że plany robione w ciąży mają się nijak do rzeczywistości…