MAJĄC JEDNO DZIECKO BYŁABYM LEPSZĄ MAMĄ?

 

W macierzyństwo wpisane są słodkie chwile i gorzkie momenty. Czasem czujesz się dumna z tego jaką mamą jesteś, czasem wręcz przeciwnie, wyrzucasz sobie własne niedociągnięcia i brak perfekcji.

Bycie mamą wielodzietną nie jest łatwe. Wydawać by się mogło, że to tylko więcej obowiązków, więcej ubrań do prania przy koszu na bieliznę, więcej zupy w garnku, wydatków więcej. Ale na tym nie koniec. Masz też więcej zmartwień i wyrzutów.

Czasem myślę, że gdybym miała jedno dziecko to byłabym lepszą mamą.

Bo gdy zasiadamy do czytania książek to nie możemy zająć się tym na sto procent. Zawsze któreś dziecko chce być bliżej mamy. Zawsze dla któregoś za wolno czytam i już teraz trzeba przewrócić kartkę. Zawsze któreś się znudzi albo przypomni sobie, że o misiu to ono nie lubi. I spróbuj znaleźć tę książeczkę, którą polubią wszyscy jednakowo… Nie ma szans na dodatkowe pytania, dokładne pooglądanie obrazków, skupienie. Z jednym byłoby inaczej. Czytanie książek nabrałoby prawdziwego znaczenia. A tak, wciąż mamy chaos.

Miłość się mnoży, ale czas pozostaje ten sam. Doba wciąż ma 24 godziny i za cholerę nie chce się to zmienić. I ten jedyny czas, który można by poświęcić dziecku dzieli się na kilkoro. Bo przecież każde potrzebuje uwagi, każde potrzebuje mamy i w końcu, każde chce czuć się jedyne. Nie ma możliwości rozdwoić się lub roztroić. Nie ma możliwości, by sprawiedliwie podzielić czas na wszystkie pociechy co do minuty. Zawsze któreś ma mamę mniej, a któreś więcej. Przy jednym nie ma problemu. Zawsze będzie pępkiem świata i to jest wspaniałe, bo otrzymuje uwagę rodzica w całości.

Chwila przytulania przed snem to rzeczywiście chwila. Bo kiedy tylko przyklejasz się do tego małego ciałka, albo ono przykleja się do twojego to chciałoby się zatrzymać czas. A jednak nie jest to możliwe, bo z drugiego pokoju dobiega głośne wołanie. Przerywasz więc tę beztroską chwilę i biegniesz przytulać kolejne dziecko. Każde po trochę. Nie w całości, nie dostatecznie, po trochę. Bo przecież się nie rozerwiesz.

Każde rodzeństwo się kłóci. Czasem o błahostkę, czasem o sprawę życia i śmierci. Dla dziecka, rzecz jasna. I w tym całym sporze ty zawsze stoisz pośrodku. Dla jednego dziecka będziesz tą złą mamą, która stanęła po stronie drugiego. Nieważne, że chciałaś dobrze, że chciałaś sprawiedliwie. Jesteś przeciwko. A z jedynakiem? Cóż, mama jedynaka nie ma sporów w domu. W piaskownicy się nie wtrąca, ale kiedy trzeba  jej dziecko zawsze ma ją po swojej stronie.

I te wciąż powracające wyrzuty sumienia, gdy któreś pyta: „a kochasz mnie bardziej?”, „a dlaczego jej pozwalasz a mi nie?”, „a jestem najlepsza?”.

Jesteś! I ty, i ty, i ty! Jesteście najlepsze dla mamy! Dlaczego więc tyle wątpliwości we mnie?

Czy mając jedno dziecko byłabym lepszą mamą? A może tylko mi się wydaje, że tak chętnie spędzałabym z nim czas? Może wcale nie byłabym na sto procent i tak naprawdę nasze życie wyglądałoby tak samo? I w końcu, może właśnie teraz jestem lepszą mamą, skoro muszę, chcę i zależy mi na tym, by dzielić swój czas po równo dla każdej pociechy?