Zgubiłam siebie. Zgubiłam swoje własne „ja” w momencie, gdy zostałam mamą. Dałam ponieść się szalonemu biegowi codziennego życia. Pieluszki, kaszki, spacery, zabawy. Nic ponadto. Dziecko tak szybko rosło i zmieniało się, że nie chciałam stracić nawet chwili. Nie mogłam niczego przegapić. Musiałam być na 100%. I o ile jest to zrozumiałe w pierwszych tygodniach macierzyństwa, o tyle jest to niewybaczalne w kolejnych miesiącach.
Kim byłam? Mamą. Tylko mamą. Moje myśli skupiały się tylko na córce. Dni podporządkowałam jej, zapominając zupełnie, że zostanie rodzicem nie skreśla mnie w żadnej innej dziedzinie życia. Że mogę marzyć o czymś tylko dla siebie. Że mogę planować chwile, w których nie ma dziecka. Że mogę realizować się jako zwykły człowiek nie-rodzic. Myślenie o sobie nie jest egoizmem, jest normalnym zachowaniem każdej zdrowej na umyśle kobiety. Nie trzeba rezygnować z pełnoetatowego rodzicielstwa, by móc rozwijać swoje pasje, zainteresowania i hobby. Nie przypinamy sobie łatki wyrodnej mamy jeśli poza czasem spędzonym z dzieckiem mamy jeszcze ochotę na swoje własne przyjemności.
Minęło trochę czasu zanim to zrozumiałam. Otoczenie zupełnie niefortunnie dawało mi do zrozumienia, że już posiadanie dziecka jest samo w sobie celem życiowym. Że kobiety od wieków rodzą dzieci i dla nich poświęcają swoje życie, kariery i przyjemności. Tylko, że przychodzi taki czas, gdy dziecko wyfruwa z rodzinnego gniazda. Etapami. Najpierw do przedszkola, potem szkoły, aż wyfrunie na stałe. Kim wtedy będę? Mamuśką bez własnego życia, która będzie wtrącała się w plany córki? Samotną kobieciną, która nie wie co z sobą począć, bo dzieci dorosły?
Bycia mamą, dbanie o dzieci i ich dobro zawsze będzie priorytetem. Nie ma się czemu dziwić, jeśli w grę wchodzi tak ogromna matczyna miłość. Tylko co poza tym? Jeśli to nasza jedyna rola życiowa, czy nie zatracamy siebie na zawsze? Jak dowiedzieć się kim jestem i kim chcę być, jeśli do tej pory tego nie wiedziałam?
Rodzicielstwo 24 godziny na dobę potrafi wyprać mózg, dostarczyć czupryny siwych włosów i zaawansowanej nerwicy. Jeśli codziennie tylko karmisz, przewijasz i zabawiasz, wkrótce zaczynasz zapominać jak się mówi bez „kwa kwa” i „miau miau”. Pozycja na czworaka wydaje się być jedynym rozsądnym sposobem przemieszczania się a napisanie kilku zdań z sensem ogranicza się do listy zakupów. W pewnym momencie musimy zacząć myśleć o sobie, by nie zwariować do reszty.
Dziś z ręką na sercu mogę przyznać, że dzieci są największą miłością mojego życia, ale nie są całym moim światem. Nie urodziłam się tylko po to, by zostać mamą. Chcę spełniać się jako kobieta, realizować swoje cele i plany. Na szczęście minęły już czasy, gdy z momentem porodu kobieta stawała się matką, i tylko matką. Chcemy czerpać garściami z życia, by mieć poczucie, że wychowanie dziecka nie stało się jedynym naszym priorytetem. Że można być mamą i spełnionym człowiekiem jednocześnie. Skupiam się także na sobie i to przynosi mi ogromną radość. Nie zwracam uwagi na otoczenie, nikt za mnie nie przeżyje życia. Jestem egoistką? Niech tak będzie, jeśli dzięki temu moje dzieci mają szczęśliwą mamę.
A Ty? Co dziś zrobiłaś tylko dla siebie, poza kawą?