Zarzuca się nam, nam kobietom, że marzymy o księciu z bajki. Tymczasem księciunio to ktoś kto wracając do domu zasiada na swym tronie, zwanym kanapą i czeka aż go obsłużą. Nie, na pewno nie o tym marzymy. Nasz kasiążę to nie facet z bajki, to facet XXI wieku, który znacznie różni się od tego co nam się wmawia.
Weźmy pod lupę typową polską rodzinę, w której mama zajmuje się dziećmi w domu (stale lub tymczasowo na macierzyńskim) a tata pracuje. Kobieta jest więc w pracy 24 godziny na dobę, partnerowi wydaje się, że jego praca kończy się wraz z ośmioma godzinami, za które mu zapłacą. Błąd! Prawdziwy książę, o którym marzymy, wraca do swojej rodziny i nie oczekuje, że zaczniemy wokół niego skakać. Wyniesie śmieci, zajmie się dziećmi, pozwoli na chwilę przerwy mamie. Bo jej praca jeszcze będzie trwała do późnych godzin. Co więcej, wracając nie spojrzy krzywym wzrokiem na dom i nie zapyta : ”Co Ty robiłaś przez cały czas?” tylko zamieni to na: „Miałaś ciężki dzień?”. Gdyby założyć, że oboje pracują po równo to obserwacja jest prosta. Facet 8 godzin w pracy, kobieta 8 godzin z dziećmi. Czas stop. Wracamy do pory obiadu i dzielimy się obowiązkami, Ty śmieci, ja odkurzanie, Ty kąpiel, ja kolacja. Odpoczywamy razem. Współdziałamy. Tworzymy tę rodzinę we dwoje.
Tymczasem dlaczego często wygląda to zupełnie inaczej? Powiem Wam. Nie potrafimy ze sobą rozmawiać. Książę zaczyna zamieniać się w typowego księcia z bajki, bo zbyt dużo od niego oczekujemy. Właśnie tak. A im więcej chcemy, tym mniej dostajemy, na przekór. Poza tym który książę lubi rozkazy? Nie mówię, by od razu prosić, co to to nie. Na to i ja bywam zbyt dumna. Czesem po prostu pomaga spokojna rozmowa. Podział obowiązków – magiczne wyrażenie, które w dzisiajszych czasach wydaje się być mitem. Teraz odwróćmy role. Kobieta… „Siedzenie” w domu bywa bardziej wyczerpujące niż kilkugodzinna praca zarobkowa. Zarówno fizycznie, jak i psychicznie. To „siedzenie” to nie tylko zajmowanie się dziećmi, ale także ogarnięcie domu, gotowanie, sprzątanie, zakupy. Jeśli książę nie pojmie czym naprawdę jest „urlop” macierzyński i nie zaczniemy wymagać od niego pomocy, będziemy widywać go jedynie na tronie.
Co więc dzieje się potem? Lista wzajemnych pretensji rośnie, przestajemy ze sobą rozmawiać, żyjemy obok siebie, nie ze sobą a obok. To początek końca.
Zanim więc drogi książę przysiądziesz na swym tronie, pomyśl o swojej kobiecie, którą niegdyś nazywałeś księżniczką. Spójrz na nią, czy takie życie jej obiecywałeś przy swoim boku?