Kiedy dziecko zaczyna wykazywać zainteresowanie samodzielnym jedzeniem łyżeczką to jasny komunikat na to, że jest gotowe na naukę. Przygotowujesz zupkę, nalewasz do miseczki, podajesz sztućce… i już zaczynasz żałować. Zupa jest wszędzie tylko nie w dziecięcej buzi. Na podłodze, na ubraniu, podłodze, ścianie, na tobie… we włosach nawet! Ale dziecko najzwyczajniej w świecie szczęśliwe. Następnego dnia okładasz podłogę gazetami, maluszka rozbierasz do pieluchy, odsuwasz krzesełko od ściany i… gołłłłł! Kąpiel po obiedzie natychmiastowa, ale znów ile radości. Kilka podejść i bingo! Wasza pociecha zjada samodzielnie obiad!
No dobra. Czas na nocnik. Tylko je posadzisz a dziecko od razu w nogi. Tłumaczysz, pokazujesz, a maluch ma to wszystko w nosie. Zakładaj pieluchę! No już! Dlaczego jeszcze tego nie zrobiłaś? Patrz, znowu uciekł. Nigdy się nie nauczy. Sama nie wiesz czemu, ale za każdym razem sadzasz je z powrotem na nocnik. Pierwszy sukces, drugi, trzeci… Twoja cierpliwość się opłaciła!
Musicie wychodzić. Już! Natychmiast! A twoja pociecha siedzi na podłodze i próbuje założyć buty. Nauka trwa od kilku dni, więc nie możesz pomóc. Niech próbuje. Zegar tik tak, oszalejesz. Może jednak szybko mu założyć, przynajmniej się nie spóźnicie. Zagryzasz wargi, dasz mu jeszcze chwilę. Lewy but na prawej stopie, prawy na lewej. Nieeeeee! Maluch widzi swój błąd, ściąga buty. Zakłada ponownie. Cała czynność trwa i trwa. I oto jest, stoi ten mały ludzik przed tobą z odpowiednio ubranymi obuwiami a na twarzy maluje się szczęście i duma.
Możesz nadal karmić swojego maluszka, zakładać mu pieluszkę, ubierać buty i wyręczać we wszystkim. Wydaje ci się, że tak jest wygodniej, szybciej. Kwestia sporna. Pomyśl jaką wygodę będziesz mieć, gdy twoja pociecha w końcu nauczy się tych wszystkich czynności. Samo zje, załatwi potrzebę i się ubierze. Czy to nie jest wygodniejsze? 😉 Uzbrój się w cierpliwość. Masz naprawdę zdolne dziecko mimo pierwszych nieudanych prób. Uwierz w to!