Prawie 2 miesiące temu spełniliśmy największe marzenie naszej rodziny. Przeprowadziliśmy się do własnego domu. A że dom jest duży to jego całkowite wykańczanie zajmie nam jeszcze sporo czasu. Wczoraj zajęliśmy się pokojem Martyny. Stanęliśmy na środku z dużą naklejką ścienną i zaczęliśmy się rozglądać. No dobra, gdzie ją nakleić, żeby było ładnie? Tu nie, bo przecież trzeba zostawić miejsce dla kolejnych dokupowanych sukcesywnie mebli. Na skosie też nie, bo naklejka straci na uroku. “Tutaj będzie najlepiej” – mówię do męża pokazując mniejszą ściankę obok biurka. “Tu będzie telewizor”- odpowiada ślubny… I zaczęło się. Ja, że absolutnie! On, że czemu nie…
Otóż wytłumaczyłam mu dlaczego nie… Telewizor w pokoju dziecka to nie tylko “spokój” dla rodzica. Nie będziemy mogli do końca kontrolować co, kiedy i jak długo ogląda nasze dziecko. Dodatkowo, nawet jeśli zajmie się czymś innym to włączony odbiornik pożera uwagę takiego kilkulatka, wyłącza myślenie, paraliżuje. Dopóki córka korzysta z naszego telewizora w pokoju dziennym jestem spokojna o treść oglądanych przez nią programów. Oczywiście moglibyśmy wyłączyć kablówkę i wstawić jej DVD, ale czy to coś zmieni? Czy sami nie zapędzimy się w kozi róg chcąc mieć trochę czasu dla siebie? Jest ogród, duży pokój dzienny, ogrom zabawek. Zagłębiając się w temat przeczytałam, że naukowcy jacyś tam udowodnili, że dzieci posiadające telewizor w swoim pokoju gorzej się uczą, gorzej odżywiają i wolniej rozwijają. Żeby była jasność, nie jestem przeciwna ogólnemu korzystaniu z telewizji przez dziecko, ale absolutnie nie zgadzam się na tv w pokoju pięciolatki.
Argumenty trafiły do męża.
A do Was?