TO TY WPĘDZASZ SWOJĄ CÓRKĘ W KOMPLEKSY!

Stoję przed lustrem i krzyczę do męża w salonie : „Boże, jakie ja mam koszmarne włosy! A widziałeś jaką beznadziejną, suchą skórę? Już mi się zmarszczki robią! Jestem stara i brzydka!”. PMS atakuje! Siadam obok niego z kwaśną miną. „Ale zobacz jaką masz fajną figurę” – mąż stara się pocieszyć. „Tak, zarąbistą! Schudłam i wyglądam jak rodzynka! Wcale nie jak szczupła zadbana kobieta, ale jak balon z którego uszło powietrze, no popatrz!”. Wszystkiemu przysłuchuje się nasza prawie 6-letnia córka. Podbiega do mnie, przytula i mówi : „Mamuś, Ty jesteś najpiękniejsza!”. Zapala mi się żółta lampka.

Kilka dni później czeszę ją przed wyjściem do przedszkola. Martyna spogląda w lustro i milczy. Po chwili pyta: „Widziałaś mamuś jakie mam koszmarne włosy?”. A włosy ma prześliczne, zdrowe, zadbane, długie. „A nie jestem za chuda?”. Jest szczuplutka, ale nie chuda! Zapala mi się czerwona lampka.

Tak, wszystkiemu jestem winna ja! Biję się w pierś, której nie mam. Czasem warto zamknąć dziób, nawet gdy ma się PMS, nawet gdy jest się w złym humorze. Dla małych dziewczynek wszystko co robi i MÓWI mama jest przykładem jak należy postępować i myśleć o sobie!

To my, zakompleksione albo nie potrafiące nie narzekać matki wpędzamy nasze córki w kompleksy! To my mamy największy wpływ na to, jakie dziecko wyrobi sobie wyobrażenie o swoim ciele. Dzieci przejmują nasz własny sposób patrzenia na siebie. Mama mówi, że jest gruba, mimo że wcale nadwagi nie ma, to ja pewnie też jestem – myśli mała dziewczynka. Mama mówi, że jest za niska albo zbyt wysoka, to ja pewnie też…

Kiedyś zapytałam męża czy nie wyglądam za grubo w czerwonej sukience. Potem Martyna ubierając się do przedszkola stwierdziła, że nie założy tych spodni, bo wygląda w nich za grubo…
Innym razem, gdy zajadając się czekoladą mąż śmiejąc się zażartował: „Nie jedz tego, bo przytyjesz”. I córka przy kolacji zapytała czy od sera też się tyje.

Błąd wychowawczy numer jeden. Chcę wychować córkę na pewną siebie kobietę. Ale jak mam to zrobić, gdy na każdym kroku słyszy, że wygląd ma największe znaczenie w postrzeganiu nas przez innych? Przecież nie tego chcę. Chcę, żeby dbała o siebie, zdrowo się odżywiała, ale przede wszystkim akceptowała się taką jaka jest.
Przestaliśmy rozmawiać w naszym domu w ten sposób. I problem zniknął. Ale mieliśmy szczęście, że opanowaliśmy się zanim Martyna została nastolatką. Zanim zakodowała się w jej głowie informacja, że MUSI być piękna, szczupła i zawsze młoda. Zaczęliśmy pracować nad tym, żeby zrozumiała, że to co liczy się najbardziej to zdrowie, szczęście i akceptacja.