czy płacić dziecku

CZY PŁACIĆ DZIECKU ZA WYKONANE OBOWIĄZKI? MOTYWACJA CZY WRĘCZ PRZECIWNIE?

 

“Babcia obiecała mi 10 zł jeśli pomogę jej w ogródku!”


“Tata dał mi 5 zł, bo wyniosłem śmieci!”


“Mama za każdym razem jak pomagam w kuchni daje mi pieniążek!”


Czy w ten sposób uczymy dziecko szacunku do pieniędzy, tego że nic w życiu nie przychodzi za darmo i na wszystko trzeba zapracować? Czy wręcz odwrotnie, psujemy dziecko pokazując mu, że niczego nie opłaca się robić za darmochę, a zapłata się należy?

 

Czy płacić dziecku za wykonanie zadania?


Jestem za drugą opcją. Już tłumaczę dlaczego.

 


Każde dziecko, bez względu na wiek (a już na pewno takie, które ma więcej niż rok) powinno mieć obowiązki domowe. Dwulatek jest w stanie pozbierać klocki po zabawie. Być może z pomocą rodzica, ale jednak nawyk zostaje. To może być jego pierwszy obowiązek. Sprzątanie zabawek, odkładanie ich w wyznaczone miejsce itd.

 


Jeśli obowiązkiem kilkulatka jest wynoszenie śmieci to zapłata za to jest nie na miejscu. Czy ktoś mi płaci za zrobienie prania albo obiadu? Poza “uśmiechem bombelków”? Czy ktoś daje mi kasę, za to, że wyprasowałam mu koszulę albo posprzątałam w lodówce? Nie. Bo to czynności, które wykonuję w domu w ramach swoich obowiązków i dbania o rodzinę. Nie wszystko jest za darmo. Ale za to my możemy dawać coś od siebie nie oczekując w zamian nic.

 


I oto w tym chodzi. Bo poza obowiązkami, które należy wykonać istnieje coś takiego jak bezwarunkowa pomoc. Coś, co można zrobić dla kogoś nie myśląc o własnych korzyściach. Dziecko powinno wiedzieć ile radości i satysfakcji może mieć z tego, kiedy nieproszone wyniesie te śmieci albo poukłada ręczniki w łazience. Że może zrobić komuś przyjemność bez pięciu czy dziesięciu złotych. Jak inaczej pokazać, że dobro serca jest cenniejsze niż jakakolwiek zapłata?

 


Płacenie dzieciom za najmniejszy odruch pomocy czy obowiązki może skończyć się tym, że syn czy córka w końcu powie : “pomogę ci w kuchni, ale daj mi dychę”. Szok? Niedowierzanie? Nie, konsekwencje naszej nauki.

 


“Dostaniesz lody jeśli zjesz marchewkę z groszkiem”.


“Kupię ci nowe kredki jeśli posprzątasz w swoim pokoju”


To też forma zapłaty. I paskudnego szantażu.

 


Nie niszczmy również u dzieci chęci pomocy słowami : “nóż jest ostry, możesz się skaleczyć”, “ja to zrobię szybciej/lepiej”, “jesteś za mały”, “to jest za trudne”. Jeśli bardzo boisz się noża, niech wrzuca pokrojone już kawałki do garnka. Jeśli wiesz, że z czymś sobie nie poradzi, niech sam się o tym przekona. A nuż Cię zaskoczy!

 


Dzieci mają ogromne serca. Ucząc je, że nic w życiu nie przychodzi za darmo, niszczymy w nich chęć bezwarunkowej pomocy, radości z tego, że czuje się ważne i potrzebne. Wychowujemy małych ważniaków, które tyłka z kanapy nie ruszą dopóki nie będzie im się to opłacać.

 


Dlatego tak trudno im potem zauważyć, że ktoś jest w potrzebie. Trudno będzie wyciągnąć dłoń. Bo przecież z tego nie ma żadnych korzyści. Więc po co?

 


Jak wzmacniać w małym człowieku chęć bycia pomocnym? Poprzez własną postawę.


Na przykład:


– zabawki, ubrania i rzeczy, które w naszym domu są już zbędne, a wcale nie zniszczone, mogą się przydać innym


– dawać kieszonkowe (raz w tygodniu drobną sumę lub raz w miesiącu nieco większą) i pozwolić na samodzielne decydowanie co z nim zrobić. Nawet jeśli będą to pieniądze wyrzucone w błoto, jak na przykład totalnie “głupia” naszym zdaniem zabawka. Takie rzeczy uczą, wiem z doświadczenia.


– angażować dzieci we wspólną pracę. Nie tylko rozkazać “masz posprzątać te zabawki”, ale przygotować wspólnie posiłek, poskładać ubrania, pozwolić, by dziecko podawało pranie do rozwieszenia.


– pozwolić dziecku zrobić śniadanie, nawet jeśli dostanie się kanapkę z miodem i ogórkiem (tak, jadłam). Radość dziecka nie do opisania.


– zbierać nakrętki i wytłumaczyć po co to robimy,


– segregować śmieci, nie tylko dlatego, że TAK NALEŻY robić, ale wyjaśnić, że ochrona środowiska jest ważna


– sugerować, że być może babcia będzie potrzebowała pomocy w ogródku, ale pozwolić na to, by dziecko “samo” wpadło na pomysł, że to ono może pomóc


Możliwości jest wiele. Nie hamujmy dzieci, nie pokazujmy, że się “nie opłaca”, nie płaćmy za oczywiste działania. Dobre serce zawsze będzie w cenie.