ZA KAŻDYM SUKCESEM MĘŻA STOI JEGO ŻONA

ZA KAŻDYM SUKCESEM MĘŻA STOI JEGO ŻONA

I nie ma w tym krzty przesady. Jesteśmy największym motywatorem swoich partnerów, najsilniejszym wsparciem. Cieszymy się z jego sukcesów, pocieszamy w razie porażki. Wielokrotnie poświęcamy własną karierę i ambicje dla rodziny. Nic w tym złego, jeśli wybór ten jest świadomy. Często wychodząc za mąż a potem rodząc dzieci naturalną koleją rzeczy jest dla nas to, że teraz oddamy się w pełni wychowywaniu potomków, dbaniu o domowe ognisko. A chłop niech wybywa codziennie z domu w celu ratowania świata, oddawaniu się własnym potrzebom i oczywiście zapewnieniu swoim najbliższym stabilizacji finansowej. Zaczynamy jednak żyć nie swoim życiem, a życiem męża. Jego sukcesami, jego planami. My się tylko dostosowujemy. I tak całymi latami.

Pół biedy jeśli partner doceni to, co zostało mu dane. Jeśli potrafi przyznać, że bez pomocy żony, jej wsparcia i motywacji jego droga nie byłaby tak łatwa i przyjemna. Pół biedy jeśli jest w stanie podziękować jej za to, że w pewnym stopniu zrezygnowała z siebie. Nie oszukujmy się, dla każdej matki po dłuższym czasie zmiana pieluch oznacza spadek własnej wartości. Nie dlatego, że po raz enty wyciera pupę dziecka, ale dlatego, że nic innego nie robi. Codzienne pranie, gotowanie, sprzątanie i zabawa z dzieckiem w pewnej chwili przestaje cieszyć. Dobra żona, zagryza wargi i robi co do niej należy. Trochę gorsza, ta nieperfekcyjna, zaczyna się buntować. Bo kiedy dzieci stają się coraz bardziej samodzielne a ona nadal nie ma perspektywy rozwoju, zaczyna się najzwyczajniej w domu dusić.
Są jednak mężczyźni, którzy wsparcie żon traktują jako coś oczywistego. Od wieków przecież baby zajmowały się domem i dziećmi. Czego narzekasz? Masz co chciałaś. Łaski nie robisz, sama się na to godziłaś. A w ramach podziękowań znajdują sobie ładną, młodą i przede wszystkim ambitną kobietę. Koniec sielanki.

W oczach wielu mężczyzn (nie wszystkich na szczęście!) nie zasługujemy na pochwały. Nie robimy nic co mogłoby zaimponować komuś kto pnie się po szczeblach kariery. Ugotować obiad? Ogarnąć chałupę? Zabawić dziecko? Przebrać, wykąpać, uśpić? Wielka filozofia. On robi rzeczy wielkie! Ty tylko te, które zostały przypisane kobiecie już od wieków. Nie pamiętają, że chęć założenia rodziny zrodziła się z miłości. Że decyzja była wspólna. I że teraz… czas na nią!

Osobiście, czuję, że mój czas właśnie nadszedł. I cholera, oczekuję takiego samego wsparcia, takiej samej motywacji i takiego samego kopa w tyłek jakiego sama od siebie dałam. Chcę, żeby we mnie wierzył, dodał odwagi i odciążył w domowych obowiązkach.
Nie proszę o wiele. Zaledwie o mały procent tego co sama od siebie dałam.