wyręczanie się starszym dzieckiem

O EMILU, STARSZYM BRACIE.

 

Emil miał trzy lata, gdy rodzice oznajmili mu, że niedługo w ich domu zamieszka ktoś nowy. Mały dzidziuś. Teraz rośnie sobie w brzuchu mamy, ale kiedy będzie już gotowy do wyjścia wtedy rodzice pojadą do szpitala i przywiozą to nowe dziecko.

Mama była przejęta. Zrobili z tatą nawet mały remont. Emil dostał nowy pokój, a drugi przeznaczyli dla małej siostrzyczki. Tak, okazało się, że to dziewczynka. Rodzice byli bardzo szczęśliwi. Dużo opowiadali mu o niemowlakach. Tłumaczyli co niebawem zmieni się w ich domu. Angażowali go we wszystkie przygotowania.

To miało być duże wydarzenie. Emil mógł wybrać mebelki do siostrzanego pokoju. Wspólnie z mamą kupował ubrania, pieluchy i całą wyprawkę. Rodzice robili absolutnie wszystko, by mały chłopiec poczuł się kimś ważnym, starszym bratem. Od początku wiedzieli, że muszą poświęcać mu swój czas, żeby nie czuł się odrzucony, a przy okazji, żeby tak samo jak oni, z radością oczekiwał maleństwa.

Zarówno mama, jak i tata dokładnie przygotowali się do tego, by wszystko odbyło się książkowo. Wiedzieli na co zwrócić uwagę, jakich błędów nie popełniać i jak zadbać o komfort starszego syna.

Gdy urodziła się Marcelinka, pamiętali o angażowaniu rodzeństwa do opieki nad dziewczynką. Emil podawał pieluszkę, odnosił butelkę, przynosił nowe śpioszki. Chłopiec pomagał kąpać siostrę, przytulał ją, bujał wózek. Wszystko po to, by czuł się potrzebny.

Z czasem wąska granica między pomaganiem a wyręczaniem się nim, zatarła się. Emil został chłopcem na posyłki. Biegał już z każdą pieluchą. Zaglądał do pokoju siostry za każdym razem, gdy płakała, bo przecież mama w tym momencie miesza zupę w kuchni. Kiedy zgubił się smoczek, starszy brat musiał go szukać. Kiedy tata rozmawiał przez telefon, to on musiał siedzieć przy bujaczku i ją zabawiać. Podawał nawet pilot od telewizora, bo mama akurat karmiła.

Czas biegł jak szalony, rodzeństwo rosło, ale w domu nic się nie zmieniło. Emil był odpowiedzialny za młodszą siostrę. Czuł się odpowiedzialny, bo tę odpowiedzialność zaszczepili w nim rodzice. Kiedy upadła i zdarła sobie kolano mama krzyczała na niego, że jej nie upilnował. Kiedy płakała rodzice od razu pytali co takiego zrobił, że Marcelince jest przykro. Nagle… stał się trzecim rodzicem.

Kiedy jego szkolni koledzy grali w piłkę na boisku nieopodal domu, Emil nie mógł wyjść do nich. Musiał opiekować się siostrą, bo w tym czasie rodzice pracowali. Nie poszedł na urodziny do najlepszego przyjaciela, bo siostra była chora i ktoś musiał pomóc mamie.

Rodzice chcieli dobrze. I dobrze zaczęli. Nadmiar obowiązków, szara rzeczywistość i chęć odpoczynku sprawiła, że część obowiązków zrzucili na starszego syna. Na chłopca, który nadal był dzieckiem. Miał poczuć się potrzebny, a nie niezbędny. Miał czuć uwagę rodziców, zamiast tego, kazano mu całą swoją uwagę skierować na nowe dziecko.

Granica między angażowaniem dziecka, a wyręczaniem się nim jest bardzo cienka.

Bardzo.