asertywność u dzieci

O DZIEWCZYNCE

Kilkunastoletnia dziewczynka w szkole podstawowej. Trzynaście? Czternaście lat. Skrupulatnie uczy się do każdej kartkówki, klasówki i sprawdzianu. Godzinami siedzi nad trudnym zadaniem z matematyki. Samodzielnie przygotowuje się do każdych zajęć. Pracuje na swoje oceny i osiągnięcia. I jest uczciwa.


Ktoś kopie krzesło od tyłu. “Podaj wynik”. Podpowiada. Ławka obok: “Która odpowiedź?”. C. Komuś innemu podsuwa kartkę. Wie, że nie powinna. Straciła dwa popołudnia, by się nauczyć całego materiału, a prawdopodobnie kilka osób siedzących teraz w klasie najbliżej jej dostanie dobre oceny. To niesprawiedliwe. Czuje się wykorzystana. Ale nie odmawia. Nie potrafi.


To nie był jej dzień. Źle się czuła, nie miała nastroju, chciała już tylko wrócić do domu. Z biologii “facetka” będzie pytać. Nikt się nie nauczył. “No zgłoś się do odpowiedzi. Zrób to dla nas”. Podnosi rękę. Na “ochotnika”.


Któregoś razu mówi rodzicom, że przenocuje u koleżanki. Nie ma zamiaru oszukiwać, ale jakoś tak wychodzi, że połowa klasy zbiera się u kolegi. Późnym wieczorem. Wszyscy namawiają, żeby przyszły, że będzie fajnie, że chata wolna, że nikt się nie dowie. Idą potem we dwie przez ciemny las. Poznaje smak piwa i papierosów, mimo, że do pełnoletności jej daleko. Nie chce. Nie smakuje jej. A potem zostają ogromne wyrzuty sumienia, kiedy mówi mamie, że pogadały sobie i wcześnie położyły się spać. Wbrew sobie. Przeciwko sobie. Bo jak odmówić?


Poznaje chłopaka, na widok którego serce podskakuje do gardła. Przez kilka tygodni spotykają się jak przyjaciele, ale “coś więcej” wisi w powietrzu. Wszyscy znajomi wiedzą, że on się w niej zakochał. A ona nie pozostaje dłużna. Po pierwszym pocałunku świat wiruje. I już, już ma się wyśnić piękny sen, gdy poznaje drugiego chłopaka. Serce rozdziera się na pół. Szaleje. I oni obaj szaleją. Wybiera tego drugiego (dziś swojego męża), ale drugiego zostawia bez odpowiedzi. Wie, że on wciąż ma nadzieję. Pisze listy, wyznaje miłość, a ona milczy. Bo jak powiedzieć NIE? Milczeniem rani go bardziej niż wyznaniem prawdy.


Ta dziewczynka z podstawówki, ta wymykająca się z domu koleżanki i w końcu ta, która nie potrafi szczerze odmówić… to ja. Piętnaście, dwadzieścia lat temu. Kompletnie nieasertywna. Niepotrafiąca przeciwstawić się otoczeniu. Powiedzieć wprost co myśli. Nieznająca słowa NIE. A to tylko zaledwie kilka przykładów z życia. Było ich znacznie więcej, również w dorosłym i samodzielnym już życiu.


Trafiałam na nie najgorsze towarzystwo. Nikt nigdy nie namawiał mnie do ćpania czy łamania prawa. A co jeśli by próbował? Gdzie byłabym dziś? Chcę wierzyć, że w takich sytuacjach potrafiłabym się jednak postawić. Ale pewności nie mam…


Patrzę na swoją najstarszą córkę. Jest tak bardzo podobna z charakteru do mnie, mamy tyle wspólnych cech, że postanawiam wziąć sprawy w swoje ręce.


Asertywności można się nauczyć. To nie tak, że rodzisz się bez umiejętności odmawiania, a potem radź sobie w życiu. Mnie nauczyło tego dopiero… blogowanie. Nie będę pisać o kulisach swojej pracy i współprac komercyjnych, ale gdybym się w porę nie ogarnęła to dziś pewnie byłabym słupem ogłoszeniowym, a na blogu byłyby treści podobne do tych na portalach rodzicielskich. A przecież od początku do końca miała to być moja strona. I jest. Dzięki temu, że mówię NIE.


Nie ukrywajmy, czasy się zmieniły. Dzieci są odważniejsze, miewają coraz głupsze pomysły, a nasze dzieci muszą odnaleźć się w tym świecie. Obserwuję swoje dziecko, rozmawiam, analizujemy wspólnie. “Dlaczego nie odmówiłaś, skoro nie chciałaś tego robić?”. “Nie wiem, mamo.” Tu powinna zapalić się czerwona lampka. Jeśli teraz nie nauczy się asertywności, to w przyszłości albo źle na tym wyjdzie, albo będzie sama musiała się jej nauczyć.


Dlatego nie wkurzam się, gdy w rozmowie ze mną rzuca swoimi argumentami. Mimo, że nie ma racji. Widzę jak próbuje bronić swojego zdania i w duchu jej kibicuję. Teraz tylko zostaje nauczyć ją, że dokładnie tak samo powinna robić poza domem.