A TY? ZDZIADZIAŁAŚ JUŻ?

Starość od zawsze kojarzyła mi się z poczciwą babuleńką w chustce zawiązanej pod brodą. Z dziadziusiem w okularach i koniecznie z laską (taką drewnianą, rzecz jasna) w dłoni. To coś tak odległego jak stąd na księżyc, bo przecież zanim mnie dotknie będą musiały minąć lata milowe. Starość zawsze jest gdzieś obok, u sąsiada, pana w sklepie, w kościelnych ławkach czy w mijających twarzach na deptaku.


Tymczasem pamiętam moją babcię. Pomarszczoną, przeżutą przez doświadczenia życiowe, ponad 80-letnią kobietę… z młodymi oczami. Jej wzrok był tak świeży, czuły i pozytwny, że miało się wrażenie, jakby patrzyła na ciebie młoda, ciesząca się życiem kobieta. Rower? Proszę bardzo, pokażcie gdzie mam dojechać. Ciasto upiec? Podaj mi blachę. Dziećmi się zająć? Dawać tu wszystkie!


Tymczasem obserwuję twarze ludzi, których metryka jest znacznie uboższa. Mentalni staruszkowie z trzydziestką na karku. W oczch wypalenie, znudzenie, permanentne zmęczenie. Życie ich boli, powietrze wkurza, dzieci przeszkadzają. Marzą o świętym spokoju, stagnacji, zwykłej, poczciwej nudzie.


Starzeje się dusza. Przede wszystkim. Zmarszczki są jedynie wyznacznikiem mijającego czasu. Starość, ta mentalna, dotyka przede wszystkim ludzi młodych.

 

Wtedy, gdy obserwujemy innych, którzy odnoszą sukcesy. No tak, ale on zaczął pracę nad tym kilka lat temu. Dla ciebie za późno na start, teraz nie opłaca się już zaczynać. Teraz to już zostaje ciepły kocyk, herbata w kubku, miękka kanapa i obserwowanie w necie profili osób, którzy się spełniają. Bo są młodsi. Bo byli mądrzejsi te kilka lat temu…


Nie ruszamy się. Kolega biega, koleżanka chodzi na zumbę, ale nie ty. Przecież nie masz kondycji, zupełnie jakby się ją nabywało z dniem przyjścia na świat. No tobie się nie trafiła. Inni mają niebieskie oczy i kondycję. Ty masz zielone i totalne rozejście mięśni.


Idziesz na plażę z dziećmi, ale sadowisz to swoje dupsko na kocu, tudzież ręczniku, i tkwisz tak do zachodu słońca, a przynajmniej do momentu aż dzieci zgłodnieją. Wtedy trzeba będzie się podnieść i pójść po te frytki. Maluchy skaczą, cieszą się wodą, piaskiem, słońcem, wołają cię do wspólnej zabawy. Ale nieee, dajcie spokój, kopcie tam sobie te doły, mamusia poleży. Bo stara, kuźwa. Macie piach? To się bawcie.


Przestajesz marzyć. Bo o czym niby? Zapłacić rachunki trzeba, kredyt spłacić, dom ogarnąć, dzieciaki do szkoły wyszykować, do pracy iść, pracować, czekać na emeryturę, która i tak będzie wątpliwej wysokości. Jakie marzenia? Jeśli widzisz wszędzie koszty, a nie ma w nich korzyści to starzejesz się szybciej niż sobie to wyobrażasz.


Brakuje ci luzu. Kiedyś wychodziłaś z imprezy nad ranem, teraz: “wyłącz tę cholerną muzykę! Ścisz to radio! Oszaleć można!”. Siedzisz w kinie z dziećmi, które zapłakują się ze śmiechu, ale myślami jesteś już we własnym łóżku. Nawet nie wiesz o czym jest bajka, skończmy tę szopkę i do domu.


Starzejemy się, ludzie. Za szybko. Niefajnie. Dziadziejemy.


Zatrzymaj to u siebie.