KIEDYŚ NIKT SIĘ Z NAMI NIE BAWIŁ, A TERAZ TYLKO “MAMOOO”…

“Kiedyś nie było takiego problemu z dziećmi. Pamiętasz jak bawiłyśmy się na podwórku? Nie było komputerów, internetu, gier, same musiałyśmy sobie radzić. I nigdy się nie nudziłyśmy. Teraz dzieci mają pełne tyłki i pokoje po sufit zawalone zabawkami, a ciągle tylko mamoooo, mamoooo. Wchodzisz na fejsa, a tam ciągle artykuły o tym, żeby spędzać czas z dzieckiem, bo coś tam. Z nami nikt czasu nie spędzał i jakoś żyjemy”. – To moja znajoma. Z moim “ulubionym” tekstem, że kiedyś to było inaczej, ale przecież wyrośliśmy na ludzi…


Ma rację? Ma. Pojawia mi się jednak pytanie czy chcemy “jakoś” wychować dzieci, czy chcemy, żeby “jakoś” żyli? Nie po to robi się badania, nie po to mamy taki dobry dostęp do najnowszych informacji, żeby “jakoś” to macierzyństwo przeżyć.


Pomijam fakt, że czasy są takie, że czasem brakuje nam chwili dla siebie. Że pracujemy, jesteśmy zaganiani, a nadmiar obowiązków sprawia, że dzieci wychowują się gdzieś w pokoju obok. Chcę zwrócić uwagę na to, że nawet kiedy mamy tę chwilę wolnego czasu to zwyczajnie NIE CHCE nam się spędzić go z dziećmi. Sama czasem to przeżywam, choć z aktualną wiedzą robię to już rzadko.


Pracuję w domu. Zaplanowałam sobie sprytnie wszystko tak, że kiedy małe są w przedszkolu i szkole to zajmuję się pracą. Maile, wpisy, zdjęcia, umowy, rozliczenia. Potem gotuję obiad. Dzieci wracają do domu, zajmują się sobą, a ja mam jeszcze trochę czasu, żeby prać, sprzątać, ogarniać, prasować. Wieczorem szybkie czytanie do snu i dobranoc. Padam na twarz.


Zapomniałam w tym swoim planie o dzieciach. Jasne, w międzyczasie ciągle słyszałam “mamooo”, co powodowało moje rozdrażnienie, bo przecież tyle pracy jeszcze przede mną. Nie mogą pobawić się same?


Nie mogą. Chcą mnie. Potrzebują mnie. Pragną mojej uwagi, skupienia, zabawy ze mną. Bez włączonego żelazka obok, bez pośpiechu, bez telefonu pod ręką. Mama i dzieci. Razem.


Tydzień ma 168 godzin. Załóżmy, że przesypiamy te 8 godzin w ciągu doby, co daje 56 godzin snu. Zostaje nam 112 godzin aktywności. Dzieci w placówkach bywają różnie. Moje młodsze są 7 godzin dziennie w przedszkolu (5 dni w tygodniu), czyli 35 godzin w tygodniu. 77 godzin są w domu. Wiecie, że z najnowszych badań (dla Lego Play Well) wynika, że 30% rodzin spędza razem mniej niż 5 godzin tygodniowo? Mniej niż 5! To oznacza, że dzieci (w podobnych rodzinach do mojej) ponad 70 godzin zajmują się sobą. Rodzice poświęcają im mniej niż godzinę dziennie, gdyby rozdzielić to na cały tydzień…


Jeśli w tygodniu nie ma szans na to, by spokojnie i beztrosko spędzić czas razem to hej, mamy przecież weekend. Choćby się waliło i paliło to jako rodzice powinniśmy mieć wtedy czas dla własnych dzieci. Nie decydowaliśmy się przecież na rodzicielstwo, by dzieci wyhodować, a wychować. A nie ma piękniejszego i bardziej właściwego sposobu wychowania niż bliskość i dobre wzajemne relacje.


Jak to się ma to słów mojej znajomej, że my byliśmy zostawieni samopas i jakoś żyjemy? A no tak, że nasze mamy nie miały pojęcia o pozytywnym wpływie wspólnej zabawy na rozwój i kształtowanie się małego człowieka. Kiedyś zabawa z maluchem oznaczała lenistwo. Teraz widzimy drugą stronę medalu. Tę jaśniejszą. Przestańmy uważać, że godziny spędzone na zabawie z naszymi pociechami są godzinami zmarnowanymi, bo przecież można by w tym czasie tyle zrobić. Albo serial obejrzeć…


Nie mówię tu o zabawie “za karę”, kiedy rodzic siada na podłodze, wyciąga te nieszczęsne klocki, bo przecież tak trzeba, a myślami jest w kuchni albo w pracy. Mówię tu o szczerej chęci poświęcenia uwagi dziecku, radości, śmiechu, odpoczynku, przewietrzeniu myśli.


Czy wiesz, że dziecko lepiej się uczy, gdy nauka przypomina zabawę? Choćby wspólne układanie puzzli, ma duże znaczenie dla trenowania logicznego myślenia. Dzieci czują się szczęśliwsze, gdy to właśnie z najbliższymi osobami mogą spędzić czas. Wzmacniają się więzi rodzinne, a komunikacja staje się łatwiejsza. Co więcej, dziecko, które spędza czas na zabawie z rodzicami jest pewniejsze siebie, rozwija kreatywność i komunikatywność.


Owszem, dziecko powinno mieć czas dla siebie i rodzeństwa. Nie twierdzę, że powinniśmy teraz rzucić wszystko i teraz całą uwagę poświęcić zabawie. To raczej niemożliwe. Zwróćmy jednak uwagę na to, ile faktycznie tego czasu dajemy swoim dzieciom w ciągu tygodnia. Ile godzin zostało nam do momentu, gdy dziecko będzie już wolało spędzić ten czas poza domem z rówieśnikami? Czy nie będzie nam żal, że zmarnowaliśmy te lata?