SKĄD BRAĆ SIŁY NA NASTĘPNY DZIEŃ?

Jestem mamą od dziewięciu lat. Od prawie pięciu jestem mamą potrójną. Wiem jak ciężko bywa. Wiem czym jest takie zmęczenie, że nie jesteś w stanie wieczorem utrzymać otwartych powiek. Wiem czym jest zniechęcenie, gdy po raz setny powtarzasz coś dziecku, a ono udaje, że nie słyszy lub po prostu robi po swojemu. Znam zniecierpliwienie, strach, znudzenie kolejnym tak samo wyglądającym dniem, zgadzanie się na coś tylko dla świętego spokoju. Oj znam też smak wyrzutów sumienia, bo bajki za długo włączone, bo kolejny lizak zjedzony, bo zamiast tłumaczyć krzyknęłam. Znam.


I dosyć tych bolączek, bo to wcale nie ma być wpis o tym jakie macierzyństwo jest straszne. Nie jest. Każdego dnia trzeba znaleźć w sobie nowe pokłady sił, by nie tylko go przetrwać, ale również dobrze przeżyć. I czasem wstanie prawą nogą z samego rana nie wystarczy. Dzień rożnie może się zakończyć. Co zrobić by mieć siły na następną dobę?


Trzeba zacząć… nie, nie z samego rana. Już wieczorem. Nie ma bowiem nic gorszego niż położyć się do łóżka ze świadomością, że kolejny dzień był do dupy. Że dzieciom obiad nie smakował, że za mało czasu im poświęciliśmy, że emocje wzięły górę. Kładziesz się wtedy taka zrezygnowana do łóżka i marzysz o tym, by obudzić się za dziesięć lat. A to nie o to przecież chodzi, by przespać najlepsze lata macierzyństwa. Wciąż trudne, ale jednak najlepsze.


No więc, siadasz sobie wieczorem i zamiast wyrzucać sobie wszystkie błędy i porażki, zwyczajnie szukaj dobrych stron. Obiadu nie zjadły, ale za to kolacja zniknęła. Krzyknęłaś, ale wcześniej przez godzinę świetnie się razem bawiliście. Wkurzałaś się, gdy piętnaście minut dziecko ubierało buty, ale potem cierpliwie tłumaczyłaś jak wiesza się kurtkę na wieszaku. To nie jest tak, że jak popełnisz jakiś błąd to jesteś już skreślona jako matka. To nie tak, że jak przy śniadaniu się zdenerwujesz to potem przez cały dzień powinnaś czuć wyrzuty sumienia. Absolutnie!


Każdego dnia dzieją się dobre rzeczy. Drobne, czasem drobniutkie, ale się dzieją. Nawet jeśli wtorek przypomina poniedziałek, a w sobotę zastanawiasz się jak to możliwe, że myślałaś, że dziś dopiero środa. I kto ukradł ci brakujące dni? Szukaj tych małych radości. W uśmiechu dziecka, spontanicznych przytulasach, słowie “dziękuję” czy spokojnym śnie dziecka.


Właśnie. Patrzenie na śpiącego malucha wieczorem też uspokaja. Takie małe, bezbronne, nie gadające w tej chwili dziecko jest najlepszym antydepresantem. Bo wtedy wszystkie smutki odchodzą na bok i liczy się tylko uczucie.


Dostrzeganie rzeczy dobrych, próbując zapomnieć o złych, nie jest łatwe. Ale możliwe. Ćwiczę to od bardzo dawna i uwierzcie mi na słowo, poprawia się humor, a kładąc się do łóżka mam autentyczne poczucie, że jutro będzie lepiej.


Wiem, że nie jest łatwo szukać pozytywnych stron każdego dnia, gdy dziecko choruje albo mamy poważne problemy rodzinne czy finansowe. W takich sytuacjach te wszystkie małe radości przestają mieć znaczenie, bo chowają się za dużymi sprawami dorosłych ludzi. Ale może właśnie wtedy warto szukać swoich drobnych sukcesów życia macierzyńskiego?


Nie chcę brzmieć jak “kołcz”. Te wszystkie mowy motywacyjne do mnie nie trafiają. Chciałabym tylko, żebyście spróbowali tego sposobu.


To co Wam się dziś udało? Co powoduje uśmiech na twarzy właśnie teraz?