#WASZEWYZNANIA 20/ SZCZĘŚLIWA KOBIETA NIE ZDRADZA

Przez całe swoje życie uważałam zdradę za coś obrzydliwego. Zawsze winiłam wtedy osobę zdradzającą, a zdradzana była ofiarą. Pamiętam, gdy miałam 12 lat, rozwodziła się wtedy moja ciocia. Miała romans z sąsiadem. Rozmowy na ten temat w moim domu nie ustawały. Moja mama była naprawdę oburzona jej zachowaniem. Utrwaliłam sobie w głowie ten obraz. Wiedziałam też, że nigdy nie byłabym w stanie wybaczyć zdrady. No i nigdy nie przypuszczałam, że to ja będę kiedyś tą “winną” stroną przy rozwodzie.


Bardzo kochałam swojego męża. Zaraz po ślubie zdecydowaliśmy się na dziecko. Urodziłam syna w 2014r. Mąż bardzo nalegał na drugie, przekonał mnie, że rodzeństwo z tak małą różnicą wieku wychowuje się razem. Dokładnie dwa lata później urodziłam drugiego syna. Zamiast bajkowego życia spotkała mnie jednak straszna samotność.


Mój mąż bardzo dużo pracował. Wracał wieczorami do domu i zasypiał na kanapie. Prowadził swoją firmę i poświęcał jej bardzo dużo czasu, mimo że zatrudniał kilkanaście osób. Ja od rana do późnego wieczora byłam sama z dziećmi. Każdy dzień wyglądał tak samo. Byłam przemęczona, nie miałam żadnej pomocy, żadnej koleżanki w pobliżu, a te co zostały nie miały jeszcze własnych rodzin. Nagle zabrakło nam tematów do wspólnych rozmów. Jedyną rozrywką było wyjście do osiedlowego sklepu. Tam zawsze można było zamienić z kimś dwa zdania.


Próbowałam rozmawiać z mężem, tłumaczyć mu, że na dłuższą metę nie możemy tak żyć. Nasz związek w końcu się rozpadnie, jeśli wciąż będziemy się mijać. Czułość? Zapomniałam co to jest, on był zbyt zmęczony, żeby choć mnie przytulić. Weekendy były albo do odespania, albo do spotkań z kolegami. Umawiali się na wspólne bieganie albo siłownię. Ja wciąż byłam sama.


Nie zliczę ile razy próbowałam z nim rozmawiać. Jak grochem o ścianę. Tłumaczył, że przecież haruje na naszą rodzinę, czasem musi się oderwać od pracy i spotkać z kimś. Dla niego moja samotność to był wymysł znudzonej żony, która wszystko dostaje pod nos. Nowe auto? Proszę bardzo. Sukienka? Kup sobie. A ja chciałam jego.


Dziećmi zajmowałam się sama. Nie wiem czy on kiedykolwiek je przewinął. Raz byliśmy na wakacjach. 3 dni. Potem wrócił do swojej pracy i wszystko było po staremu.


Któregoś dnia odezwał się do mnie stary kolega z czasów szkoły średniej. Zaprosiłam go nawet do nas na kawę i poznałam z moim mężem. Odtąd często bywał u nas, mieszkał nawet niedaleko. Nie wiem kiedy między nami coś zaczęło się zmieniać. Któregoś razu zwierzyłam mu się ze wszystkiego, a on mnie wysłuchał. Tylko tyle. Wysłuchał mnie. Często rozmawialiśmy przez telefon albo messengera. Był jedyną osobą, która mnie rozumiała. Traktowałam go jak najlepszego przyjaciela. Nic więcej.


Do momentu, gdy nie poszliśmy ze sobą do łóżka. Nie wiem co się stało. Potrzebowałam tego, a on dał mi wszystko czego oczekiwałam. Wdałam się w romans. Zapracowany mąż niczego się nie domyślał, a “kolega” bywał u mnie prawie codziennie przez pół roku. Sam prowadził swoją firmę i miał elastyczny czas pracy. Potrafił go dostosować do mnie. Mój mąż tego nie umiał.


Może łatwiej by było to komuś zrozumieć, gdybym napisała, że się zakochałam na zabój, ale tak nie było. Nie kochałam go. Było mi z nim dobrze w łóżku, miałam kogoś kto przytulał, całował, słuchał, doradzał, opiekował się, był pod telefonem, gdy czegoś potrzebowałam. Kupował nawet leki w aptece, gdy syn się rozchorował.


Pewnego dnia, gdy usypiałam dzieci, mój mąż przejrzał mój telefon. Nigdy wcześniej tego nie robił, ale tym razem mój messenger szalał wysyłając powiadomienia o nowej wiadomości i ciekawość zwyciężyła. Wszystko się wydało. Mąż wpadł w szał. Następnego dnia spakowałam dzieci i wyniosłam się do mamy… która nawet ze mną nie rozmawia. To ja zniszczyłam rodzinę. To ja zdradziłam. Sytuacja jest jasna dla wszystkich. Rodzina patrzy na mnie jak na winną wszystkich nieszczęść tego świata. Teściowa wprost nazwała mnie suką.


Rozwodzimy się. Mój mąż nawet nie kryje swojego obrzydzenia mną. Za chwilę będziemy prać własne brudy w sądzie, a ja marzę, żeby stąd uciec. Nie mam sił. Mój romans zakończył się wraz z dniem, kiedy wszystko się wydało. Z resztą nie oczekiwałam od niego wyrazów miłości ani żadnych deklaracji.


Czy żałuję? Nie. Przez pół roku nie czułam się samotna. Miałam przyjaciela, kogoś bliskiego, nie byłam sama. Teraz znów nie mam nikogo, ale lepiej być samotną niż samotną w związku. Boli mnie tylko to, że nikt nie próbuje mnie zrozumieć. Wszyscy mają obraz biednego, zapracowanego męża i wyrachowanej żony puszczającej się na boku.


Powiem jedno. Szczęśliwa kobieta nie zdradza, nie szuka przygód mając dwoje małych dzieci. Zdrada nigdy nie jest biało-czarna.