SZKOŁA… ŻYCIA

Pod szkołę tańca podjeżdża samochód. Parkuje idealnie przed wejściem, mimo że jest zakaz. Kiedy otwierają się drzwi, światu ukazują się najpierw czerwone szpilki, potem zgrabne nogi, a na samym końcu kobieta w całej okazałości. Modna, zadbana, ustawiona. Otwiera tylne drzwi: “wychodź!”. Córka, bardzo podobna do niej wystawia nogi. Jej mina zdradza, że nie jest zadowolona.

To już trzecia szkoła tańca, do której przyjechały. Poprzednie dwie nie sprostały wymaganiom matki, mimo że opinie w internecie były bardzo dobre. W pierwszej nauczycielka “nie miała podejścia”. Nie potrafiła uczyć, jej zdaniem nigdy nie powinna zostać instruktorką tańca. W drugiej szkole poziom był zbyt niski. Jak córka ma nauczyć się profesjonalnego tańca wciąż ucząc się trzech podstawowych kroków? Przez dwie godziny! Po dwóch lekcjach wypisała ją. Znalazła kolejne studio tańca.

Wchodzą do recepcji. Nauczona już doświadczeniem matka wypytuje o instruktorkę, jej dyplomy, skończone szkoły, lata pracy, kwalifikacje. Nie pyta o cenę miesięcznych zajęć. Pieniądze nie grają roli, jeśli stawką jest sukces i popularność córki. Chce jej pomóc, tylko tyle. A skoro ma możliwości to w końcu znajdzie jej odpowiednią szkołę i zrobi wszystko, by się udało. Będzie wozić ją tutaj trzy razy w tygodniu. Będzie czekać na korytarzu i dopilnuje, by dziewczyna nie straciła ani godziny. Namówi ją do kolejnych ćwiczeń w domu. Może jeszcze gimnastyka w weekend? Tak, znajdzie jej jeszcze instruktorkę gimnastyki.

W końcu nadchodzi pierwszy dzień zajęć. Mama poddenerwowana czeka na ławce przed salą. Wydaje się, że tym razem dobrze trafiły. Zmieniła cały swój harmonogram, żeby dopasować się do wszystkich zajęć córki. Przełożyła swój fitness z poniedziałku na środę, kosmetyczkę na piątek, zrezygnowała z własnych popołudniowych wyjść. Ale czego się nie zrobi dla własnego dziecka? Szkoła jest na drugim końcu miasta i trzeba będzie ją wozić. Córka w nowym treningowym stroju wyglądała dziś idealnie. Może to ją zachęci do nauki.

W końcu lekcja się kończy. Z sali wychodzą uczestnicy zajęć. Matka szuka wzrokiem córki. Zauważa ją w środku, gdy rozmawia z nią nauczycielka. Podchodzi zdecydowanym krokiem. “Pani córka nie chce brać udziału w zajęciach. Przez dwie godziny próbowałam ją namówić, żeby chociaż spróbowała, ale odmówiła”.

Była wściekła. Na córkę, która nie docenia jej starań i poświęcenia. Na nauczycielkę, która nie potrafiła namówić jej do tańca. Na szkołę, bo znów się nie udało i trzeba szukać kolejnej. Na siebie, tak przy okazji.
Ale nie podda się. Wie, że jeśli córka ma odnieść sukces to musi zacząć ćwiczyć już teraz. To ostatni dzwonek. Największe i najpopularniejsze tancerki zaczynały w jej wieku. Potem może być za późno.

 

Otwiera swoją elegancką, dopasowaną do butów torebkę i wyciąga z niej kawałek kartki. Zostały jeszcze trzy szkoły do sprawdzenia, takie z dużą ilością pozytywnych ocen. Trudno, pojadą do kolejnej.
“Mamo, nie chcę…” słychać z tylnego siedzenia samochodu. “Kochanie, od tego masz mamę, by ci pokazała co jest fajne. Ty jeszcze nie wiesz czego chcesz, masz dopiero cztery latka…”