NAJSMUTNIEJSZY MOMENT MOJEGO MACIERZYŃSTWA, KTÓREGO NIE ZAPOMNĘ…

 

Miłość bezwarunkowa. Tak często mówi się właśnie o tej rodzicielskiej. Bo kocha się za nic i nawet po najcięższym dniu rodzice tulą z  czułością swoje dzieci. Czasem trzeba się wściec, walnąć pięścią w stół, zamknąć się w łazience, odliczać minuty do wieczora, mieć dość… tak autentycznie dość, ale zawsze kocha się własne dziecko.

Ty o tym wiesz, ja wiem, inni rodzice wiedzą, a dziecko?

Pamiętam moment, w którym dostałam prosto w twarz. Nie, nie małą dziecięcą rączką. Słowami. A właściwie pytaniem. Dziś już nie pamiętam dlaczego tak się zdenerwowałam i krzyczałam. Córka zaczęła płakać, ja wyszłam, żeby się uspokoić. Kiedy opadły nasze emocje, moje małe, trzyletnie wtedy, dziecko podeszło do mnie, zapłakane i zapytało: “nie kochasz mnie już?“.

Dla mnie to był cios prosto w serce, bo wielokrotnie w ciągu dnia powtarzam im jak bardzo są dla mnie ważne i jak bardzo je kocham. Rano, gdy żegnamy się w przedszkolnej szatni. Po południu, gdy je odbieram. W trakcie zabawy, spontanicznie. I wtedy, gdy kładę je do łóżek. Bez powodu, bez okazji, wciąż. Skąd więc to pytanie? Przecież przez tę godzinę nic się nie zmieniło.

Dzieci nie rozumieją, że można krzyczeć i złościć się, jednocześnie nie zmieniając swoich uczuć w stosunku do nich. Jeśli mama jest zła to znaczy, że przestała kochać. Jeśli krzyczy, zamiast normalnie rozmawiać, wymachuje rękami, zamiast przytulać… to znaczy, że coś się zmieniło. Dziecko musiało zrobić coś bardzo złego, że mama nagle zmieniła się w inną osobę.

Dla dziecka białe zawsze jest białe, a czarne pozostaje czarnym. To tak samo, kiedy rodzice zaczynają się kłócić, często o drobnostkę, a dziecko zastanawia się czy kłótnia skończy się rozwodem.

Nigdy więcej nie popełniłam tego błędu. Myślę, że naprawiłam wszystko, zanim zdążyło się do końca popsuć.

Jako mama rozumiałam, że dziecko ma prawo do złości i okazywania jej na swój dziecięcy sposób. Dawałam sobie prawo do własnych zszarpanych nerwów i mówienia na głos, że mam dość (w domyśle : spadajcie wszyscy na bambus!), ale nie wpadłam na to, żeby o emocjach porozmawiać z dziećmi.

Teraz często powtarzam im, że je kocham dodając, że nawet kiedy się denerwuję, nawet jeśli krzyknę albo w inny sposób okażę swoją złość, to moja miłość się nie zmienia. I że kochać będę je zawsze niezależnie od tego, co się stanie. Tłumaczę, że one też kłócą się między sobą, a jednak wciąż się kochają. I że tak samo jest w dorosłym świecie, kłótnia nie oznacza, że nagle miłość znika.

To szalone, ale nawet tak małe dzieci są w stanie zrozumieć ten mechanizm, jeśli spokojnie się z nimi rozmawia. One są w stanie zrozumieć o wiele więcej, niż nam się wydaje. Wystarczy traktować je poważnie i często to powtarzać.

Nigdy więcej nie usłyszałam podobnego pytania z ich ust. Emocje są częścią nas, nawet te złe. Warto wytłumaczyć to naszym małym miłościom, jakkolwiek denerwujące by nie były 😉