TAK, ROBIĘ TO WŁASNYM DZIECIOM. W WAKACJE! ZWARIOWAŁAM?

 

Wakacje to czas beztroski. Odpuszczamy swoim dzieciom w różnych sytuacjach. Zgadzamy się na późniejsze pójście do łóżka, więcej słodyczy (zwłaszcza lodów), oglądanie bajek. Często wyjeżdżamy, a to nad morze, a to w góry czy nad jezioro. Chcemy zapełnić dziecku ten wolny czas kreatywnymi zajęciami. Ale wakacje są na tyle długie, że w ciągu tych dwóch miesięcy dzieci zaczynają się nudzić. I choć nuda sama w sobie nie jest zła, to w sytuacji, gdy się przedłuża i maluch kolejny dzień woła : “mamoooo co mam robić?”, nie jest już fajnie. Ani dla dziecka, ani dla rodziców.

Na co wykorzystać ten wolny czas poza tymi oczywistymi zajęciami?

Od początku wakacji wprowadzam swój niecny plan w życie. Bo oto, postanowiłam sobie, że ten wolny czas spożytkujemy nie tylko na słodkim lenistwie, ale między jednym obijaniem się, a drugim, kompletnie na luzie i w formie zabawy nauczę swoje dzieci tego, czego muszą uczyć się w czasie roku szkolnego. Właśnie po to, by potem mieć święty spokój.

Starsza córka uczy się… tabliczki mnożenia. Można mnie teraz zhejtować, że zmuszam dziecko do nauki w czasie wolnym, ale nic z tego. Kiedy nie ma przymusu, nie goni nas czas (że do wtorku trzeba nauczyć się mnożenia przez 5) to wtedy dziecko lepiej i chętniej przyswaja tę wiedzę. Ja też uczyłam się tabliczki mnożenia w wakacje, a potem zarówno ja, jak i moi rodzice mieliśmy luz.

Uczę ją też korzystania z zegarka. Do tej pory wiedziała kiedy jest pełna godzina, teraz lecimy z minutami. Wszystko oczywiście w formie zabawy. A we wrześniu dostanie swój zegarek w nagrodę.

Młodsze córki śpiewają… alfabet, liczą do 20 i chętnie angażują się w gry planszowe, które również mają na celu rozwinąć ich wiedzę i kreatywność. Przed wakacjami pojechałam do sklepu z zabawkami i spędzając tam chyba godzinę, wybrałam te moim zdaniem najlepsze, najbardziej edukacyjne.

Wykorzystuję wakacje na jeszcze jedną ważną rzecz: badania. Żeby nie stresować dzieci w roku szkolnym, tracić zajęcia i swój własny czas postanowiłam, że cała rodzina przebada się właśnie teraz. Badanie krwi obowiązkowo i okulista ze starszą córką. Spokojnie zaczniemy nowy rok szkolny, bez zawracania sobie głowy i niepewności.

Perfekcyjna mama? Nie. Ja po prostu chcę mieć potem święty spokój 😉