PUKANIE DO DRZWI. A W DOMU BAJZEL…

 

Znasz to uczucie, gdy nagle, z zaskoczenia ktoś puka do drzwi, a ciebie przeszywa dreszcz grozy… bo przez twój dom właśnie przeszło tornado? Rozglądasz się i masz dwa wyjścia.

Pierwsze. W drodze do drzwi łapiesz w swoje ręce wszystko co ci się nawinie. Zabawki kopiesz pod szafę, brudne kubki zamykasz w pierwszej lepszej szufladzie, ubrania ładujesz pod pachę i wciskasz do szafy. Przytrzymujesz ręką, żeby nie wypadły i dociskasz drzwiami. W pędzie przeglądasz się w lustrze. Zbierasz wszystkie włosy jedną ręką i związujesz kitę na samym czubku głowy. Zauważasz plamę na lewym ramieniu dresu, więc kiedy otwierasz drzwi to nastawiasz się prawą stroną. Gość wchodzi do domu. Nie zdążyłaś wszystkiego ogarnąć, więc przepraszasz za bałagan (dobrze, że już nie burdel). Szanowny przybysz chce być miły, więc też przeprasza, że tak niespodziewanie i pociesza, że wcale nie jest tak źle… Kiedy kończy zdanie otwierają się drzwi szafy i cały bajzel wysypuje się przed stopami gościa. “Ech, właśnie tak sprzątają dzieci…” Na kogoś trzeba zwalić.

Wyjście drugie. Możesz nie chcieć już nigdy nikogo przepraszać, za to, że nie mieszkasz w muzeum. Nie zamierzasz marnować czasu na wieczne sprzątanie i ogarnianie, a już na pewno nie zmarnujesz życia na jeżdżeniu na szmacie. Jeśli to, co widzi twój gość nie jest oznaką niechlujstwa, bałaganiarstwa, lenistwa i niezorganizowania to wyluzuj. Jeśli wchodząc do domu twój gość nie musi przeciskać się przez pajęczyny, obserwować tańczących kotów z kurzu ani obawiać się o to, że zbrudzi sobie buty to wszystko z tobą ok.

Czas powiedzieć to głośno. W domu, w którym są dzieci (zwłaszcza małe) nigdy nie będzie idealnego porządku. Jeśli gość przychodzi niespodziewanie to nie musisz przepraszać go za to, że żyjesz w domu, a nie obserwujesz wystawę muzealną.

Rozrzucone zabawki nie są oznaką bałaganu. Świadczą jedynie o tym, że dzieciaki miały świetną zabawę. Być może właśnie stały się rycerzami w zamku z klocków, spełniały życiową misję układając i jednocześnie gubiąc przy tym puzzle albo musiały przekopać się przez całe pudło kredek, by znaleźć tę najfajniejszą czerwoną. Tu właśnie odbyło się coś fajnego, twórczego, kreatywnego. Tak, w tamtym kącie też. Pluszaki czekają w kolejce na wizytę u lekarza. Na schodach Superman zbawiał świat, a porozrzucane poduszki na kanapie to nie bałagan. To baza. Kto z nas nie robił nigdy bazy?

Naczynia w zlewie? No tak, miałam umyć, ale dzieci właśnie rozlały sok i trzeba było ratować dywan. Nadgryzione jabłko na blacie kuchennym? Nie moja wina, że było kwaśne i nie chcieli zjeść. Miałam to ogarnąć, ale właśnie Superman spadł z dwóch schodów i trzeba było plaster kleić na kolanie.

Pranie na krześle? Czeka na wieczór. Nie mogłam przecież odmówić, gdy dzieci tak prosiły, bym ułożyła ten zamek z klocków z nimi. Są przecież ważniejsze sprawy niż stanie przy desce. Dzieci zbyt szybko rosną, czas zbyt szybko mija. Nie chcę go zmarnować na dbanie o wyprasowane koszulki…

Widzę kątem oka trzy pary kapci rozrzucone w salonie. Cóż, wszystkim naraz zrobiło się zbyt ciepło w stopy.

Rowerek. Nie powinien być w domu, ale przecież na dworze leje, a dla świętego spokoju to ten rowerek można było tu przynieść. Nic strasznego się nie dzieje. Tylko, że przeszkadza w przejściu przez korytarz.

W tym domu dużo się dzieje. Tu nawet przedmioty mają swoje życie. Korzystamy z różnych atrakcji, spędzamy razem czas, bawimy się. Nie żyjemy na pokaz, nie stresujemy się, gdy ktoś puka do drzwi. Prawdziwym szczęściem jest umiejętność zorganizowania sobie czas na przyjemności i czas na obowiązki. Ale stanowczo nie żyjemy tak, by być w każdej chwili przygotowanym na gości.

Moja niechlujna fryzura nie oznacza, że się zaniedbałam. Być może właśnie przeszłam wojnę na poduszki. Makijażu też nie mam, bo wolałam odespać wieczór, który spędziłam na sprzątaniu. Serio, sprzątałam tu. Gary pozmywałam, ubrania poskładałam. I dzieci też ogarnęły swoje zabawki. A dziś mamy znów to samo. I jutro też tak będzie. I za tydzień, miesiąc… Więc niech nikt nie ocenia po pozorach domu, w którym fajnie się żyje!

Istnieje jeszcze trzecie wyjście. Bycie zawsze przygotowanym na wizytę gości i życie w perfekcyjnie wysprzątanym domu. Ale to nas nie dotyczy, więc po co zawracać sobie głowę głupotami?

Jeśli wybierasz drugie wyjście i nie zamierzasz więcej się tłumaczyć, po prostu udostępnij ten wpis 🙂