TEN TEKST ZROZUMIE TYLKO RODZIC

 

Macierzyństwo zaskoczyło mnie wielokrotnie. Nie zawsze pozytywnie. O wielu rzeczach nikt mi wcześniej nie powiedział. Nie wiedziałam na przykład, że można tak bardzo beczeć z błahych powodów. Nie wiedziałam, że zmęczenie, o którym czytałam to momentami konanie. Że karmienie piersią wcale nie jest takie proste albo że będę miała wyrzuty sumienia (tylko na początku) kupując słoiczek z jedzeniem, zamiast obsiać pół ogrodu marchewką i kalarepką.

Nie wiedziałam, że pierwszy rok życia moich dzieci będzie kręcił się przede wszystkim wokół jednej rzeczy. Bo o ile można powiedzieć, że światem rządzi pieniądz, o tyle macierzyństwo śmierdzi… kupą! I to już od pierwszej smółki. Wtedy się zaczyna ta gówniana droga.

Pierwszy rok życia dziecka to wieczne myślenie rodzica o wydalaniu.

Czy kupa jest prawidłowa? A może nie, jakoś dziwnie śmierdzi. Może ma tak śmierdzieć? I przeglądasz atlas kup niemowlęcych w internecie. Okazuje się, że kupa wygląda inaczej przy karmieniu piersią, inaczej przy mleku modyfikowanym. Czytasz o konsystencji, czy nie za luźna, a może powinna być bardziej zbita… Żółta, zielona, brązowa. Każda o czymś świadczy. I siedzisz, i gapisz się w tę pieluchę. Może pokazać lekarzowi, ale co, zdjęcie zrobić czy zabrać ze sobą? Zaśmierdzisz pół przychodni. No to szukasz w Google dalej. Z grudkami czy bez? Co to za paseczki? Robale? Ufff to tylko strawiony banan…

Czy ten zapach to pałeczka kwasu mlekowego czy już stęchlizna? Choroba może jakaś. Analizujesz, dalej się gapisz, wołasz męża. Gapicie się oboje. Raz na pieluchę, raz na atlas kup. Chyba normalna… Doczytujesz coś o śluzie i szukasz, jest czy go nie ma?

Matko, wylało mu się z pieluchy! Ale żeby aż tak? Po szyję? To nienormalne. Lecisz z małą śmierdzącą bombą pod prysznic. Jak można tak walnąć, żeby trzeba było wycierać kupę pod pachami?

Trzy dziennie. Czy to już rozwolnienie, czy jeszcze norma? Czemu tak często skoro mało pije? W zeszłym tygodniu robił jedną dziennie, skąd taka zmiana? I analiza zaczyna się od nowa.

Albo w drugą stronę. Nie robi już trzeci dzień. Dzwonić do pediatry? Sama nie wiesz czy boli go brzuch czy nie. Nie pręży się… a nie, czekaj, właśnie podniósł nóżki do góry. Może to z bólu? Kiedy czopek, jaki czopek, ile czopka? Aaaaa! I w końcu wydala. A potem znowu nie robi trzy dni. No dwie kupy w tygodniu to chyba za mało…

Płacze przy robieniu. Czy wszystkie dzieci tak płaczą? Może coś go jednak boli…

No i robimy krok do przodu. Z luźnej papki kupka robi się bardziej twarda. Czy nie za twarda przypadkiem? Może za mało pije, co on jadł ostatnio? Analiza.

Problemów z kupą jest coraz więcej. A ty za każdym razem się gapisz i sprawdzasz czy jest ok.

Potem wcale nie jest lżej. Nauka samodzielnego korzystania z nocnika to dopiero cyrk. Siusiu owszem, kupa w ukryciu, najlepiej w kącie, na panelach. Albo tylko w pieluchę. Strach przed wydalaniem jest dosyć częsty, ale nam przysparza siwych włosów. I nawet kiedy się nauczy to czasem zdarzy się wypadek i musisz to kupsko wyciągać z majtek. I wydawać by się mogło, że temat „KUPA” powinien być już wspomnieniem, a nie jest. Wciąż zaskakuje cię to, że ciągnie się już dwa lata. Temat, nie kupa.

A dziecko nie tylko pięknie pachnie swoim naturalnym dzidziusiowym zapachem, a capi czasem tak, że szczypie w oczy i wyrywa z butów.