OTĘPIAŁE MATKI

 

Macierzyństwo to dziwne zjawisko. Bierzesz na siebie dużą odpowiedzialność za nowego człowieka. Chcesz i musisz nauczyć go życia, być obecna we wszystkich etapach jego rozwoju, wspierać go, towarzyszyć mu, pokazywać drogę. Tymczasem wraz z nowymi doświadczeniami dziecka, sama zaczynasz się cofać.

Nie wyolbrzymiam. Każdy dzień wyglądający tak samo jak poprzedni sprowadza nas do poziomu ludzi-robotów. Wstań, dzieci, dzieci, dzieci, dom, spać. Każdego dnia. Wszystkie doby tak cholernie i męcząco do siebie podobne. Czytasz teraz wyłącznie etykiety dołączone do kaszek, ulubiony serial oglądasz w przelocie, jednym okiem, między zmywaniem naczyń a zbieraniem zabawek. Nawet nie masz z kim inteligentnie pogadać, masz wrażenie, że zacięłaś się przy „nie wolno! nie wolno! Nie bierz tego do buzi” kończące się : „ja chyba zwariuję!”.

Wychodzisz z domu, może spotkasz kogoś, kto dla odmiany nie jest mamą. Nie będziesz musiała słuchać o nauce samodzielnego sikania do nocnika, rzadkich kupkach i przepisach na eko jedzenie dla maluchów. Zatrzymuje się samochód : „Przepraszam, gdzie jest ulica X?”. Kurde, znasz tę nazwę, to chyba gdzieś niedaleko, po kilku minutach nerwowego milczenia udajesz, że nie jesteś stąd. Facet odjeżdża, zapala ci się lampka w głowie. Przecież to ty mieszkasz przy ulicy X!!!

Zakupy robisz w pośpiechu, zaczepia cię ktoś znajomy i nagle zdajesz sobie sprawę z tego, że nie potrafisz już sensownie sklecić zdania. Odpowiadasz półsłówkami, brakuje ci języka w gębie. Co za wstyd! Kiedyś myślałaś, że jesteś bardziej inteligentna. Wychodząc z hipermarketu łapiesz się na tym, że chcesz kasjerce krzyknąć „papa” i rzucić buziaka. Szczęście w nieszczęściu, że jednak tego nie robisz…

Wracasz na plac zabaw. Tam przecież twoje miejsce, wśród innych ludzi-robotów. Tam cię zrozumieją. W sumie nawet nie musisz nic kombinować, wystarczy zachwycać się cudzymi dziećmi i stajesz się psiapsiółą numer jeden. Szare komórki spowolniły pracę do minimum. Poczucie własnej wartości sprowadza się do tego czy dziecko było grzeczne na placu zabaw. Żeby jeszcze przypadkiem obce baby nie pomyślały, że źle wychowujesz dziecko.

Czujesz, że nie tylko przestałaś się rozwijać, ale także zaczęłaś się cofać. Zwykłych ludzi traktujesz jak zagrożenie. Przecież zaraz zdemaskujesz się swoim macierzyńskim otępieniem. Chociaż co za różnica, przecież taka jest prawda. Jesteś głupia.

Przebywanie tylko i wyłącznie z dzieckiem w domu cofa cię w rozwoju i sprowadza do automatu. Czas się zatrzymał. Powinnaś się cieszyć, bo przecież siedzisz w domu. Masz teraz mnóstwo okazji, żeby zadbać o siebie, dokształcić się, szlifować angielski, przeczytać tonę książek. Nie żartuj, że nie masz czasu. Przecież dziecko czasem śpi. Możesz w tym czasie walnąć sobie manicure. Kto by się martwił takimi przyziemnymi sprawami jak szorowanie kibla albo pranie dziecięcych śpiochów. Powinnaś wyglądać jak milion dolców, a nie milion kredytu!

To przecież czas na twój rozwój.