A KIEDY BĘDZIE W KOŃCU CZYSTO I CICHO…

 

Któregoś dnia obudzi mnie zapach świeżo zaparzonej kawy. Córki będą już jadły śniadanie, plotkując i gaworząc sobie przy stole. Usiądę z tymi moimi pannicami, a kiedy wyjdą z domu jeszcze długo będę delektować się smakiem swojego ulubionego napoju.

Pojadę na zakupy. Nie będę musiała się spieszyć. Odwiedzę każdy sklep z ciuchami, dotknę każdego wieszaka, a potem na odpoczynek udam się do fryzjera. I wrócę do domu, cichego, spokojnego. Ugotuję obiad słuchając sobie radia. Kiedy wrócą dziewczynki usiądziemy przy stole całą rodziną. Opowiedzą mi o swoim dniu i wesoło spędzimy czas. Nie będę musiała sprzątać po obiedzie. Dziewczyny zajmą się tym świetnie.

A potem wyjdą gdzieś. Do koleżanek, chłopaków, na zajęcia. I będę mogła gazetę poczytać, film obejrzeć, winka się z mężem napić. Zrobimy sobie ze ślubnym kolację i zjemy ją na tarasie. Dziewczynki wrócą późnym wieczorem, zamkną się w swoich pokojach.

Przygotuję sobie kąpiel z ogromną ilością piany. Zadzwonię do przyjaciółki i będziemy sobie plotkować całą godzinę. Aż pomarszczę się jak rodzynka.

W łóżku poczytam jeszcze książkę, żeby miło zakończyć dzień i jutro znów zacząć spokojnie sobie żyć.

Wiem, że nadejdzie taki dzień. Czas mija w zawrotnym tempie. Zanim się obejrzę, one wydorośleją. Będą miały swoje sprawy, swoich znajomych, swoje plany. A ja będę mogła odpocząć po wielu latach ciężkiej pracy.

I wiesz, wcale się nie cieszę. Będzie mi brakować tych małych zabawnych dzieci w jeszcze bardziej zabawnych piżamach co rano. Zatęsknię za tym codziennym hałasem, bójkami o zabawkę, wspólnym oglądaniem bajek. Za tymi małymi rączkami na mojej szyi i fochem strzelanym, gdy mówię, że wracamy już z podwórka do domu.

Będzie mi brakować obiadu zbieranego z podłogi, tych brudnych i zadowolonych buziek. Słów, których wypowiedzieć nie potrafią, mimo że starają się ze mną porozumieć. Zatęsknię chyba nawet za zimną kawą i posiłkiem jedzonym czasem na stojąco. Za dniem wypełnionym zajęciami od świtu do zmierzchu. Za bieganiem po sklepach i patrzeniem na zegarek, gdy fryzjer próbuje zrobić coś na mojej głowie. Kiedyś będę się śmiała na wspomnienie każdego „muszę kończyć”, mówionego w pośpiechu do słuchawki. Rozbawi mnie fakt, że tyle razy w życiu musiałam wychodzić z wanny i owinięta ręcznikiem prawie zabijałam się na mokrych łazienkowych kaflach biegnąc do płaczącej córki w łóżeczku.

To wszystko co dziś mnie czasem męczy, kiedyś zostanie wspomnieniem i wiem, że będzie mi bardzo tego brakowało. Nawet tych puzzli z Krainy Lodu, czytania po raz setny tej samej opowieści, mimo że półki uginają się od książek, smażenia naleśników w upalne dni i tego każdego „mamo, kup mi coś”, które dziś doprowadza mnie do szału.

Przyjdzie taki dzień, o jakim dziś marzę, a on spełnieniem marzeń wcale nie będzie. Dostanę swoją upragnioną ciszę, a ona odbije się echem i wcale radości nie wywoła.

Cieszmy się dniem dzisiejszym. Pomimo tego, że jest ciężko, że czasem chcemy leżeć rano w łóżku i udawać, że nie słyszymy płaczu dzieci. Że nie mamy ochoty bawić się w sklep ani wychodzić na zimne powietrze każdego popołudnia. Cieszmy się, bo te chwile miną bardzo szybko i kiedyś ze łzami w oczach wspomnimy je, gdy nasze dzieci ułożą sobie życie poza domem. Nie, nie mamy czasu na ciągłe narzekanie. Nie zmarnujmy swojego bycia mamą. Kolekcjonujmy wspomnienia.

Fot. : Ewelina Gregulec