RODZICIELSTWO BLISKOŚCI TO NOWA (?) MODA

Kobiety rodzą dzieci od zawsze. Od zawsze się nimi opiekują, pielęgnują, wychowują, troszczą i o nie dbają. Wiele rzeczy robią intuicyjnie, kierowane miłością i zwyczajnie instynktem macierzyńskim.

Ale żyjemy w czasach kiedy wszystko musi być nazwane. Jeśli czegoś nie znajdujemy w poradnikach, na stronach internetowych poświęconych rodzicielstwu albo w telewizyjnych edukacyjnych programach to znaczy, że tego nie ma. Albo jest nieważne, mało istotne.

Od zawsze na termin „rodzicielstwo bliskości” uśmiecham się szeroko. Jak ładnie nazwano coś, co było zawsze. Jeszcze przed specami od wychowywania, przed doradcami od pielęgnacji niemowląt, przed ekspertami od macierzyństwa. Wniesiono do naszego słownika nowy termin, który młode matki łyknęły jak witaminę C na jesień. Bez zastanowienia, bo tak modnie, bo tak trzeba, bo tak reklamują celebrytki. A ja mówię głośno, rodzicielstwo bliskości było od zawsze. Tylko nasze mamy, babcie i prababcie nie musiały znać tej pięknej nazwy. Do niczego nie była im potrzebna.

Krótko: rodzicielstwo bliskości to inaczej zestrojenie się z dzieckiem poprzez:

  • przygotowanie się do ciąży, porodu i rodzicielstwa – Nie znam kobiety, która nie przygotowywałaby się do tego dużego wydarzenia w swoim życiu. Ciąża a potem nowy członek rodziny wywraca nasze życie do góry nogami i praktycznie od początku jesteśmy tego świadome. Szukamy informacji na temat swojego stanu (teraz w dużej mierze w internecie, kiedyś młode przyszłe mamy prosiły o rady swoje mamy).

  • Karmienie piersią – większość z nas karmi lub stara się robić wszystko, by karmić. Nieważne czy nam się to udaje czy nie, bez względu na terminologię początkowo wszystkie nastawione jesteśmy na to, by móc karmić własnym pokarmem.

  • Reagowanie z wrażliwością – każda z nas się martwi, gdy nie wie dlaczego maluszek płacze. Odważę się na stwierdzenie, że wiele z nas bywa przewrażliwionymi na punkcie niemowlaka. Pragniemy mu ulżyć, pocieszyć, przytulić.

  • Rodzicielski dotyk – „nie noś bo nauczysz” odchodzi do lamusa. Nosimy, tulimy, całujemy, kołyszemy. Jak tylko się da, najczulej, najcieplej.

  • Bezpieczny, spokojny sen – Często wraz z rodzicami, szczególnie wtedy, gdy mama karmi piersią. Nie oszukujmy się, mamy w tym także swoją wygodę. I rzeczywiście wspólny sen zapewnia bezpieczeństwo maluszkowi a nam daje dużo przyjemności.

  • Stała, pełna miłości opieka – Czy może być w ogóle inaczej?

  • Pozytywna dyscyplina – Nie surowe wychowywanie, ale motywowanie, inspirowanie i wiara w umiejętności dziecka. Nie zmuszanie, ale dopingowanie. Nie karanie na każdym kroku, a dyscyplinowanie. Przeciętny rodzic jest w stanie te granice wymierzyć i się do nich stosować.

  • Równowaga w życiu osobistym i rodzinnym – Wracamy z pracy, zajmujemy się domem. Od wieków.

Jasne, że zdarzają się rodzice, którzy zamiast wychowywać hodują młodych ludzi. Którzy swoją miłość zastępują zabawkami a wolny czas wolą spędzić przed komputerem niż na zabawie w gry planszowe z dziećmi, ale to wciąż są wyjątki.

Na szczęście w większości rodzice chcą być obecni w życiu swoich dzieci nie tylko jako wychowawcy, ale bliscy sobie ludzie. Chcą czuć silną więź z dziećmi. Próbują zaspakajać ich potrzeby adekwatnie do wieku. Stają na rzęsach, by uszczęśliwić w jakikolwiek sposób swoje potomstwo. Jasne, popełniają też masę błędów, ale to, że idealnych rodziców nie ma już wiemy. Są za to kochający i dbający o dzieci rodzice. Czyż nie tym jest rodzicielstwo bliskości?

Czy naprawdę potrzebowaliśmy specjalistycznej nazwy, by zdać sobie sprawę z tego, że wciąż kręcimy się wokół tych samych zasad?