PORADNIK MÓWI, ŻE JESTEM DO DUPY

Otwórz pierwszy lepszy poradnik o rodzicielstwie lub zajrzyj na przypadkową stronę internetową dla mam. Wszystkie mają wspólny mianownik: Perfekcyjność. Nie piszą o tym wprost, ale wystarczy przejrzeć kilka stron i zaczynasz mieć wyrzuty, że nie spełniasz oczekiwań a)dziecka. b) partnera, c)społeczeństwa. Mam po dziurki w nosie rad na temat wychowania, irytują mnie artykuły co powinnam a co nie i jak to zmienić, i po stokroć dostaję odruchu wymiotnego, gdy ktoś pisze, że to co robię jest niewystarczające.

Co chcą ci wcisnąć do głowy? Co powoduje, że zaczynasz dostrzegać rysę na własnym macierzyństwie? Pozwól, że wymienię.

  • Powinnaś zawsze znaleźć czas dla swojego dziecka – Łatwo powiedzieć, kiedy po kilku dniach zaczynasz zauważać wszystkie zaległości w domowych obowiązkach. Jasne, możesz poświęcić 100 procent swojego czasu dzieciom, ale efekt będzie taki, że kolejne kilka dni spędzisz na nadrabianiu tego, co olałaś, ewentualnie trafi cię szlag każdego wieczora. Prawda jest taka, że chcemy mieć chwilę tylko dla siebie i często ta chwila to właśnie moment, gdy dzieci nareszcie są w swoich łóżkach. Chcemy odpocząć po ciężkim dniu a nie stać przy desce do prasowania albo latać na mopie. Cóż, często tak się zdarza, ale przecież nie codziennie! W ciągu dnia musimy wygospodarować trochę czasu, by potem móc spokojnie usiąść na tyłku i mieć gdzieś sprzątanie a serial obejrzeć bez zaprzątania sobie głowy talerzami w zlewie.

  • Powinnaś płakać na myśl o rozstaniu z dzieckiem choć na jeden dzień. – Poradniki powiedzą ci jak się przygotować do tego wielkiego dnia. Jeśli wywozisz dziecko do rodziny to oczywistym jest, że znajdziesz nawet listę rzeczy, które powinnaś spakować. Tymczasem robisz swoje wielkie plany i organizujesz wycieczkę dookoła świata. Masz przecież całą dobę. Tyle możesz! Świat leży u twych stóp. Będziesz tańczyć, szaleć, walniesz sobie tatuaż, odwiedzisz starych znajomych, pójdziesz do kina skoczysz na bungee. Bez wyrzutów sprzedajesz dziecko babci albo tatusiowi i hulaj dusza piekła nie ma. Tu nie ma miejsca na sentymenty. Freedom!!!

  • Jesteś niewyczerpalnym źródłem pomysłów. – Taaaaak, zwłaszcza, gdy dziecko prosi o wspólną zabawę, której ty masz być inicjatorką. Nagle we łbie pusto, a z każdą propozycją widzisz niezadowolenie na tej małej słodkiej buźce. Teatrzyk nie, puzzle nie, książka nie, ciastolina nie. Aaaaa! To co? Jak zwykle robicie to co zawsze. Ty znudzona i zniechęcona, bo przecież powinnaś sypać pomysłami jak z rękawa. Kreatywność w twoim wydaniu jest zdecydowanie ograniczona.

  • Jesteś pierwszym nauczycielem swoich dzieci. – To prawda. Ale spróbuj nim być, gdy dziecko prosi, żebyś nauczyła je stania na rękach albo języka chińskiego. Spróbuj nim być, gdy twoja pociecha pyta skąd się biorą źli ludzie albo dlaczego rosną nam włosy na nogach. Zonk. Spróbuj też zachować zimną krew odrabiając lekcje z dzieckiem. Po chwili będziesz miała ochotę sama wszystko zrobić. Wiesz, że nie możesz, więc zaciskasz zęby i tłumaczysz… Zdecydowanie rola nauczyciela nie jest dla ciebie.

  • Powinnaś umieć wyczarować piękne, smaczne i zdrowe dania dla swoich dzieci. – Im bardziej będziesz się starać, tym większe niezadowolenie dziecka otrzymasz. Ha, nie ma magicznej różdżki, która sprawi, że dziecko polubi brokuły albo ze smakiem zje zupę ogórkową. Marchewka na zakąskę zawsze przegra z lodami. W rezultacie smażysz te cholerne naleśniki, od których już ci się dźwiga, ale maluchy skaczą z radości. Łapiesz więc pierwszy z brzegu najlepiej brzmiący przepis na nowe danie i z wielką ochotą się za niego zabierasz. Zapał mija wraz z pierwszym kęsem twojego dziecka a słowo „beeee” dźwięczy ci w uszach do wieczora.

  • Absolutnie nie powinnaś krzyczeć. – Czasem nawet ci się to udaje. Liczysz do miliona i jakoś leci. Ale wystarczy mała kropelka, która przeważy szalę i nagle sama słyszysz swój podniesiony głos. Wiesz, tak jakby to wszystko działo się obok ciebie. To ja? Ja tak ryknęłam? Zaczynasz usprawiedliwiać sama siebie. No przecież świętego szlag by trafił, gdyby sto razy dziennie mówił, że nie wolno skakać na kanapie, bo można zrobić sobie krzywdę. Każdy uśpiony wulkan wybuchnie, gdy kolejny raz dzieciaki biją się o tę samą zabawkę. Mimo, że obok leży identyczna. I postanawiasz, że to był ostatni raz. I był. Do następnego dnia.

  • Powinnaś zawsze dotrzymywać słowa. – Starasz się. Prawie zawsze ci wychodzi. Ale czasem chlapniesz bez zastanowienia, że jutro pójdziecie do zoo a rankiem okazuje się, że leje jak z cebra. Tłumaczysz, jest ci przykro, ale nie mogłaś przecież mieć wpływu na pogodę. I słyszysz „przecież obiecałaś!”. No obiecałaś i teraz jesteś wszystkiemu winna. A wystarczyło staranniej dobrać słowa, jego mać.

Możesz wywalić wszystkie durne poradniki, które wyliczają ci ile gramów marchewki dziennie powinno dostać twoje dziecko. Zakazy i nakazy zawsze przerzuć przez wielkie sito. Nie wierz, gdy celebrytki mówią, że idealne macierzyństwo istnieje. Może i tak, ale w snach. Stwórz swoją własną receptę na udane i szczęśliwe macierzyństwo. Niekoniecznie perfekcyjne.

Amen.