SKOŃCZ Z WYRZUTAMI SUMIENIA!

 

Ona jest młodą kobietą. Świadomie zdecydowała się na macierzyństwo. Jest przebojową osobą, nie dała się ponieść idealizmowi, który atakuje nas zewsząd, z tv, internetu, prasy. Nie pozwala sobie na spędzenie całego dnia w wyciągniętym dresie. Do fryzjera chodzi regularnie. Kilka razy w tygodniu wychodzi wieczorami pobiegać. Swoje dzieci kocha nad życie.

Kiedy jednak po ciężkim dniu kładzie się do łóżka wyrzuty sumienia nie dają jej zasnąć. Dała dziś czekoladę dzieciom. Na śniadanie jadły parówki. Żeby mogła spokojnie posprzątać włączyła im bajki w TV. Nie poszła dziś z nimi na spacer, bo zwyczajnie jej się nie chciało. Nawet bawiąc się z nimi czuła, że robi to z przymusu. Dziś nie miała ochoty na nic, poza ciszą i spokojem. Jest złą matką, nie nadaje się, inne radzą sobie lepiej. Kolejny raz zawiodła dzieci, męża i samą siebie. Zmarnowała kolejny dzień, który mogła spędzić radośnie i kreatywnie ze swoimi pociechami.

Gdyby wyznacznikiem dobrego macierzyństwa było to czy podajemy dzieciom czekoladki zdecydowana większość mam przepadłaby bardzo szybko. Gdyby uznać, że włączanie bajek dzieciom (nie mówię tu o codziennych godzinach przed TV) jest porażką dla rodzica to każda z nas pewnie taką porażkę ma już na koncie. Jeśli kobieta kochająca ciszę i spokój nie nadaje się na matkę, to aż dziw bierze, że ja mam troje dzieci.

Nie musisz uwielbiać zabawy z dzieckiem. Ja nie znoszę zabawy w „dom”, „koleżanki” i „sklep”. Spędzam za to fantastyczne chwile z córką przy puzzlach, klockach, grach planszowych. Lubię czytać dziecięce książki na głos. I nie sądzę, bym odmawiając kolejny raz zabawy w ten okropny „dom” była gorsza od sąsiadki z naprzeciwka. Czy zawodzę dzieci albo samą siebie? Moje dzieci mnie kochają, mimo że pozłoszczą się, gdy nasze czekoladowe rarytasy kończą się na jednej kostce. Jestem najwspanialszą mamą, mimo że poganiam je wieczorami do swoich łóżek, by móc mieć chwilę dla siebie i w końcu posłuchać swojej ukochanej domowej ciszy. Spacery lubię wiosną i latem, jak mam wyjść na ten jesienno-zimowy ziąb to sama tracę humor. Nic z tym nie zrobię, taka jestem. Czy przez to mam odejmowane punkty jako matka?

Czy marnuję dni? Zdarza się, ale przestałam zadręczać się wyrzutami z tego powodu. Nie płaczę już w poduszkę, że plan dnia diabli wzięli bo zabrakło mi entuzjazmu.

To co nas ogranicza to nasze nastawienie do życia. Dałam czekoladkę, włączyłam bajkę, krzyknęłam. Świat się nie zawalił. Jutro jest kolejny dzień. I zamiast czekoladki podam owoce, zamiast bajki poczytam książkę lub zajmę swoje maluchy czymś co lubią, spróbuję następnym razem opanować złość. Nie udało się? To nadal nie koniec świata. Grunt to kłaść się wieczorem do łóżka z myślą, że kolejny dzień to kolejna szansa. Im więcej wyrzutów sumienia tym większe poczucie, że jestem beznadziejną mamą. Błędy, potknięcia i złe dni zdarzają się każdemu. Ale mam ten luksus bycia mamą także następnego dnia. I następnego, i następnego. A to, że stale chcę coś poprawiać jest dobrym objawem, bo to oznacza, że kocham własne dzieci i chcę być dla nich najlepsza. A najlepsza nie oznacza perfekcyjna.