MOJE DZIECKO ZABLOKUJE MIEJSCE TWOJEMU W PRZEDSZKOLU

Moja sześciolatka zostanie kolejny rok w przedszkolu, tym samym blokując miejsce jakiemuś maluszkowi. I sorry, jakoś mało mnie to obchodzi. Nie dlatego, że jestem nieczuła i nie interesuje mnie los innych dzieciaków, ale dlatego, że dobro mojej córki liczy się dla mnie najbardziej.

I gdyby nawet blokowała to miejsce swojej młodszej siostrze, to moja decyzja byłaby taka sama. Spójrzmy prawdzie w oczy, większość tych dzieci nie jest emocjonalnie gotowa na taką zmianę. Obserwując jej rówieśników jestem tego nawet pewna. Wielu z nich ma odpowiednią wiedzę, wysoko rozwinięte zdolności manualne, znają litery, składają słowa a działania matematyczne wcale nie są dla nich zbyt trudne. A psychika? Emocje? W większości te dzieci nie usiedzą spokojnie w jednym miejscu dłużej niż 10-15 minut. Oczywiście, możemy je wrzucić na głęboką wodę, może nie utoną, ale w imię czego? Czy będę bardziej dumna z sześciolatki w szkole niż z siedmiolatki? Czy ona będzie szczęśliwsza, szybciej się rozwinie i da przykład rodzeństwu? Olewam to, nie pozwolę swoim dzieciom na udział w wyścigu szczurów. Chcę, by rozwijały się swoim tempem i jeżeli uważam, że moje dziecko emocjonalnie nie poradzi sobie z nowymi obowiązkami, to tak kurna jest.

Wkurzam się, gdy inni próbują wywrzeć na mnie presję. Bo Kasia, Ola i Agnieszka idą? Bo pół grupy idzie? Życzę powodzenia. Szczerze. Skoro mam wybór, to mam zamiar z niego skorzystać.

Jeśli swoją decyzją blokuję miejsce jakiemuś trzylatkowi to naprawdę mi przykro, ale na tym poprzestańmy. Nie trafiają do mnie argumenty innych matek, pedagogów i wykształconych osób. Powtórzę jedno z najczęściej pojawiających się zdań na forach internetowych : „znam swoje dziecko najlepiej”.

Załóżmy, że postąpię wbrew sobie i swoim przekonaniom. Załóżmy, że Martyna od września zacznie naukę w szkole. Jeśli nie będzie gotowa emocjonalnie to każde poranne wyjście z domu będzie udręką. Siedzenie przy biurku i odrabianie zadania domowego będzie przykrym obowiązkiem. Szkoła będzie kojarzyła się z koszmarną koniecznością. Co dalej? Czy mając taki start mam liczyć na cud, że córka nagle pokocha szkołę? Co jej wtedy powiem? Sorry córcia, mamusia się pomyliła? Rok w życiu tak małego dziecka to krok milowy w jego rozwoju. I jakkolwiek nie będzie przygotowane za rok, na pewno będzie lepiej niż teraz. Łatwo można skrzywdzić dziecko. Zdecydowanie łatwiej kiedy niegotowe idzie do szkoły niż gotowe zostaje w przedszkolu. Więc głęboko w zadzie mam to, że zablokuję komuś miejsce.

Nie liczę na to, że kogoś przekonam do swoich racji. Nie w tym sens moich wypocin. Oczekuję zrozumienia. Szczególnie tych matek, które następnym razem zarzucą mi, że przeze mnie ich dziecko musi zostać rok dłużej w domu. Nie ja jestem temu winna. Dano mi prawo wyboru, więc z niego korzystam. Za kilka lat to one będą mogły zdecydować o losie swoich dzieci, ciekawe czy wtedy pomyślą o innych maluszkach.