JAK WYCHOWAĆ SOBIE NIEZDARĘ

Gdyby zapytać grupę mam, czy są nadopiekuńcze wobec swojego dziecka, zdecydowana większość (jak nie wszystkie!) odpowiedziałyby, że absolutnie nie! Niestety bywa tak, że same nie zdajemy sobie czasem sprawy z naszej nadgorliwości, a co za tym idzie, osaczania dziecka.

Dziś biję się w pierś. Przyznaję, że byłam nadopiekuńcza względem Martyny. Zauważyłam to dopiero wtedy, gdy pojawiły się młodsze córki na świecie. Drżałam, gdy uczyła się chodzić. A żeby się nie przewróciła, a żeby nie nabiła sobie guza, a żeby nie wspinała się na zjeżdżalnię, bo przecież sobie nie poradzi. Strach i poczucie odpowiedzialności za malucha czasem nas paraliżuje. To całkiem normalne, trzeba więc nauczyć się wyznaczać sobie granice.

Jeśli sprzątasz zabawki po zabawie kilkuletniego dziecka, jeśli je ubierasz, podajesz jedzenie pod nos, kąpiesz od A do Z, to bądź pewna, jesteś nadopiekuńcza i wyrządzasz dziecku krzywdę. Zasada jest prosta. Trzeba tak wyznaczyć sobie swoje role, by wspierać rozwój dziecka adekwatnie do jego wieku i potrzeb. Nie chodzi tu o to, by zostawiać malucha bez opieki, ale pozwolić mu na trochę samodzielności. Przewrócił się? Ok, zdarza się każdemu. Jeśli zaczniesz histeryzować, jak ja kiedyś, dziecko za każdym razem upadek odbierze jako swoją niezdarność. Jeśli powiesz, że nic się nie stało, dziecko wstanie, otrzepie kolana i pobiegnie dalej (sprawdzone!). A co z samodzielnym jedzeniem? Wiem, że dziecko czyste i schludne jest fajne dla oczu i samopoczucia rodziców.

Kiedy Martyna uczyła się jeść, tata siedział przy niej i wycierał jej na okrągło buzię. Pół paczki chusteczek potrafił zużyć. Śmieszne? Wtedy tak, dziś wiem, że mogliśmy ją bardzo skrzywdzić, gdybyśmy na czas się nie ogarnęli. Pobrudzi się? No pewnie, nie jeden raz. Niech się pobrudzi, jak inaczej ma nauczyć się obsługi sztućców?

Najczęstszym błędem nadgorliwych rodziców jest to, że chcemy chronić nasze dzieci przed zupełnie niegroźnymi, naturalnymi dla wieku eksperymentami. Do czego to zmierza? Nasza pociecha będzie pewna, że tylko pod czujnym okiem mamy może czuć się bezpiecznie. Co będzie, gdy pójdzie do przedszkola, a mamy w pobliżu zabraknie? Powiem ci co będzie. Życiowa niezdara. Dziecko z bardzo niską samooceną, dziecko nieśmiałe i niezaradne, lękliwe i wycofane.

Dla naszej Martyny przedszkole w wieku 2,5 lat było chyba zbawieniem. Pewnie zagłaskałabym ją na śmierć. Zupełnie niezauważanie chciałam rozpiąć nad nią ochronny parasol i chronić przed wszelkim złem tego świata.

Dziś wiem, że jeśli dziecko samo czegoś nie spróbuje, to się nie nauczy. I musi popełniać błędy, by samodzielnie wyciągać z nich wnioski. Tak samo jak my. Jak mnie nauczyło macierzyństwo.