CZY TWOJE DZIECKO NA PEWNO JEST BEZPIECZNE W DOMU?

Z braku czasu rzadko oglądam tv, ale całkiem niedawno w jednej z telewizji śniadaniowych moją uwagę zwrócił poruszany temat bezpieczeństwa dzieci. Joey Salads za zgodą rodziców, sprawdził czy dziecko zaczepione przez obcą osobę na placu zabaw przybiegnie do mamy, czy pójdzie razem z nieznajomym. Byłam zszokowana efektem. Zdecydowana większość zaufała nieznajomemu, mimo że rodzice byli przekonani o tym, iż dziecko zachowa się rozsądnie. Pierwsza myśl jaka przyszła mi do głowy to „ONI NIE ZNAJĄ WŁASNYCH DZIECI!” a potem pomyślałam, że pewnie nie nauczyli swoich dzieci ostrożności. Bo przecież jak się dziecku wytłumaczy zagrożenie to zrozumie, prawda?

Niestety na własnej skórze przekonałam się, że jednak nieprawda. Do tej pory mieszkaliśmy u moich teściów. W domu wielopokoleniowym. Na pierwszym piętrze. Domofon, drzwi z trudem otwierane dla dzieci, pełnia bezpieczeństwa. Na początku lipca wprowadziliśmy się do swojego domu. Tu główne życie rodzinne toczy się na parterze. Drzwi wejściowe z mleczną szybą, łatwo otwierane przez choćby kilkuletnie dziecko. Oczywiście zaraz po przeprowadzce widząc z jaką przyjemnością Martyna otwiera drzwi babci i ciociom, wytłumaczyliśmy jej ogólne zagrożenie. Powiedzieliśmy dlaczego należy zawsze sprawdzać kto przyszedł i nie otwierać nieznajomym. I temat się urwał. Tydzień później córka test oblała. Zbliżała się pora południowej drzemki młodszych dzieci, więc oznajmiłam, że idę z nimi na górę i że zaraz wrócę. Nie zdążyłam jeszcze małych położyć, gdy słyszę z dołu Martynę: „Mama poszła na górę położyć moje siostry spać i zaraz przyjdzie”… odpowiedział jej nieznany mi męski głos: „To ja zaczekam przed domem.”. Oniemiałam, po czym dosłownie skacząc ze schodów zbiegłam na parter. Facet od internetu. Nie wiedziałam z tych emocji czy najpierw go wpuścić czy rozmawiać z Martyną, Przypomniał mi się film z programu śniadaniowego. I tych wystraszonych reakcją własnych dzieci rodziców. Przypomniały mi się swoje myśli po obejrzeniu tego materiału. Gdzie popełniłam błąd? Czy nie do końca uświadomiłam swojej córce zagrożenie? Kolejny raz podjęłam z nią ten temat. Jej tłumaczenie „że pan był miły” wbijało mnie coraz bardziej w kanapę.

Dopiero po kolejnym „sprawdzianie” wiem, że mała nie otworzy już drzwi nikomu obcemu. Kilkakrotnie sprawdzałam jej reakcję. I z każdą kolejną „nauką” będę sprawdzała, czy na pewno zrozumiała.